Autor |
Wiadomość |
nika
Administrator
Dołączył: 14 Sie 2006
Posty: 3759
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź
|
|
|
|
| | | |
Mam pytanie, jak to możliwe że matka 4 miesięcznego kociaka jest tuż przed porodem? Czy to jest bezpieczne dla kotki. |
Też się nad tym zastanawiam |
Ciąża u kotki trwa troszkę ponad 2 miesiące, więc kotka musiała zostać pokryta, gdy miała kociaki w wieku ok 7 tygodni.
Przepisy FIFe tego nie zabraniają (nie znam przepisów SKMKR), są tylko ograniczenia 3 mioty w ciągu 2 lat, bez oznaczania długości przerw pomiędzy kryciami. Hodowca może sam decydować w jakich odstępach czasowych kryje kotkę. Są rożne sytuacja i rożne przypadki. Podejrzewam przypadkowe, nie zaplanowane krycie, bo raczej trudno posądzać doświadczonego hodowcę, o planowe krycie kotki karmiącej 7 tygodniowe maluszki.
|
|
Wto 13:04, 14 Lip 2009 |
|
|
|
|
nika
Administrator
Dołączył: 14 Sie 2006
Posty: 3759
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź
|
|
|
|
| | Tylko niestety wizyty w kilku hodowlach nie zagwarantują, że kociak będzie zdrowy. |
Nie, nigdy nikt nie będzie miał takiej 100 % gwarancji. Może kiedyś, gdy zaczniemy koty klonować
Ale odwiedzając kilka hodowli, można porównać warunki w jakich one dorastają, zobaczyć rożne kociaki, zapoznać się z zapisami w umowach i dokonać świadomego wyboru.
|
|
Wto 13:09, 14 Lip 2009 |
|
|
pumka
Początkujący
Dołączył: 24 Mar 2009
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków
|
|
|
|
Jak najbardziej zgadzam się, że odwiedzenie kilku hodowli daje możliwość porównania i daje większą wiedzę i tak powinno się robić.
Nika piszesz o podejściu hodowcy do kociaka, bardzo bym chciała, żeby każdy tak robił jak Ty mówisz. Ja niestety mam inne doświadczenie. Czasami mam wrażenie, że nowi właściciele zapewnią maluchowi lepszą opiekę w chorobie bo mają tylko jego i cały czas dla niego. A hodowca ma często dużo kotów i inne kociaki pod opieką. Ale Ty masz tu większe i całkiem inne doświadczenie.
Rozumiem porównanie zdrowia kociaka do zdrowia dziecka, nie widzę tu powodu dla ktorego miała bym kpić. Kamusia pisze, że rodzeństwo miało ten sam problem i problem pojawiał się bardzo szubko. Ttu sprawa wygląda raczej jak na zatajoną przed nowym właścicielem. Ale to może stwierdzić weterynarz.
Zgadzam się, że warunki zawarte w umie są bardzo ważne, dzięki temu forum będę wiedzieć czego szukać w umowie bo wcześniej o tym nie myślałam od tej strony. Po to są te dyskusje i historie.
|
|
Wto 13:43, 14 Lip 2009 |
|
|
Bazylia
Legendarny Kociarz
Dołączył: 17 Sie 2006
Posty: 7257
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: Szczecin
|
|
|
|
[quote Pani Macura bardzo autorytatywnie zapewniała mnie o tym,że moje obawy,jeśli chodzi o oczko są bezpodstawne.Może to naiwność,ale jeszcze cały następny dzień wierzyliśmy jej.
Nie, w umowie nie mieliśmy zawartego wymogu kontrolnej wizyty u weterynarza,tak jak pisałam Pani Macura zdecydowanie mi ją odradzała.[/quote]
Czyli wszystko jasne... skoro pani odradzała wizytę u weta bez podania przyczyny to dokładnie wiedziala o co chodzi
Rzeczywiście kiedy trafia się do tzw. dobrej hodowli nie ma podstaw, żeby hodowcy nie wierzyć. ale tu widzę po prostu nieuczciwośc hodowcy.
Szkoda, bo zawsze myślałam, że dobra hodowla = zaufanie i uczciwość choćby nie wiem co.
My mamy w umowie zapis o koniecznej wizycie u weta w ciągu paru dni po przybyciu kotka do nowego domu, mało tego konieczne jest jeszcze wysłanie do hodowcy takiego zaświadczenia, ze kot jest zdrowy.
Nie ma tu tzw. picu, że tylko się poinformuje, że kot był u weta...
Hodowca chce wiedzieć i już, żeby się nie martwił. I tak powinno być, a słowa, że nie ma sensu chodzić na wizytę do weta to już byłyby dla mnie podejrzane.
Tyle dobrego, ze nie czekaliście długo i pognaliście do lecznicy. Nie wiadomo, jakby się to skończyło, gdybyście sprawę sobie zbagatelizowali...
Xawierek trafił do bardzo dobrych opiekunów, widać, jak tego kotucha kochacie
Życzę Wam i kitusiowi wiele wytrwałości w leczeniu, głaskanki dla pluszaczka
|
|
Wto 16:40, 14 Lip 2009 |
|
|
Ewa_Kurz
Pasjonat
Dołączył: 19 Sie 2006
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków
|
|
|
|
| |
Czyli wszystko jasne... skoro pani odradzała wizytę u weta bez podania przyczyny to dokładnie wiedziala o co chodzi
|
Bazylio! Znam panią Irenę od 3 lat. I od trzech lat prezentuje ten sam stosunek do weterynarzy twierdząć, że większość z nich doskonale zna się na psach, natomiast na naszych kotach dopiero eksperymentują.
Nie twierdzę, że nie wiedziała o tym, że sprzedaje chorego kotka, ale byłabym ostrożniejsza z wyciąganiem krzywdzących wniosków.
|
|
Śro 7:53, 15 Lip 2009 |
|
|
kinzia
Ambitny
Dołączył: 07 Kwi 2008
Posty: 238
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: wroclaw
|
|
|
|
niby sie wszystko zgadza... ale nie wydaje sie dziwne ze wszystkie kociaki mialy ten problem? zdrowemu kotu chyba oko tak szybko nie zaczelo lzawic? tym bardziej ze leczony byl w domu i mial byc zdrowy?
nie chcialabym nikogo osadzac bo nie znam wszystkich faktow ale to wydaje sie dziwne. rozumiem jakby kot zachorowal powiedzmy nastepnego dnia ale nie od razu....
a krycie kotki karmiacej? dla mnie to troszke dziwne. co prawda ja nie miala jeszcze miotu ale mam kolezanke za drzwiami ktora rowniez ma hodowle i wydaje mi sie ze to wszystko da sie upilnowac jesli sie chce. i u niej nie ma sytuacji zeby kotka byla w ciazy przed wydaniem miotu obecnego - a zaznacze ze ma kilka kocurow i nie jedna kotke....
mysle ze to naprawde da sie wszystko pogodzic i upilnowac
|
|
Śro 8:27, 15 Lip 2009 |
|
|
Bazylia
Legendarny Kociarz
Dołączył: 17 Sie 2006
Posty: 7257
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: Szczecin
|
|
|
|
Ewuś, ja nie znam niestety Pani Ireny osobiście i może rzeczywiście się trochę zagalopowałam...
Ale... czy to, że hodowca rzeczywiście odradza wizytę u weta nie jest czymś dziwnym ???
Dla mnie jest czymś nie do pomyślenia, tym bardziej, że kot ma niepokojace objawy, po pół godzinie od wyjazdu.
Kotów nie tylko rasowych w lecznicach jest coraz więcej, można to zauważyć będąc u weta co jakiś czas.
Dobry weterynarz całe życie się dokształca, jeżdzi na jakieś seminaria, wykłady itp., o prasie specjalistycznej polskiej i zagranicznej nie wspomne. Niektórzy naprawde bardzo dobrze znaja się na rzeczy. Dyskutowałabym tutaj, że na kotach dopiero się uczą. Żyjemy w dobie internetu i telefonii komórkowej, zawsze jest możliwośc konsultacji. Może w niektórych miejscach w Polsce rzeczywiście niektórzy weterynarze dopiero sie uczą, ale.... kot to nie jest egzotyczna gadzina.
Jeśli nowy opiekun martwi się, bo rzeczywiście coś niedobrego się dzieje, to moim zdaniem sam hodowca powinien nawet wymagać wizyty u weterynarza.
Ewa ja powiem Ci, że cały czas jestem w szoku po opisie Kamusi, ponieważ hodowlę Pani Ireny znam z dobrej strony z opisów i wielkim szokiem jest dla mnie ta cała sytuacja.
Ktoś kiedyś mi przez telefon powiedział :" Nie zastanawiaj się nad przyczyną teraz, bo nie ma czasu, tylko jak najszybciej zaczynaj leczenie". To była bardzo mądra rada.... hodowcy.
|
|
Śro 8:42, 15 Lip 2009 |
|
|
ula
Pasjonat
Dołączył: 07 Sty 2007
Posty: 937
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Niestępowo o/Gdańska
|
|
|
|
| |
Bazylio! Znam panią Irenę od 3 lat. I od trzech lat prezentuje ten sam stosunek do weterynarzy twierdząć, że większość z nich doskonale zna się na psach, natomiast na naszych kotach dopiero eksperymentują.
|
Pierwszy raz o czymś takim słyszę !!!!!!!!!
Zgodzę się jedynie z tym że może większość z nich to zaledwie zna sie na zwierzętach egzotycznych jak gady czy ptactwo egzotyczne ( sama ma papuge żako i modle się aby nigdy nie zachorowała bo nie ma jej kto pomóc ) ale żeby eksperymentowali na kotach ... z całym szacunkiem ale chyba któś wszystkie rozumy pozjadał.
|
|
Śro 16:01, 15 Lip 2009 |
|
|
mxc
Początkujący
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Szczecin
|
|
|
|
Hallo drogie Panie
Miałem przyjemność poznać tą Panią
I wygląda na to, że ta Pani zna się na kotach, bo przecież mając tyle lat koty różnych ras, jeżdżąc na wystawy, będąc znaną osobą w PL w świecie kotów. Nie wątpię że się zna.
Ale ..........
Jestem pełen podziwu dla ludzi, którzy potrafią zagospodarować swój czas i zająć się opieką tylu ilości kotów, a w szczególności w mieszkaniu w bloku.
Ja nie potrafiłbym. Chylę czoła takiej osobie, która sprosta takim wymaganiom i zrobi to powtarzam w bloku na metrażu "x"
Ale.............
Jednakże nie zgodzę się z osobą która napisała że weterynarze eksperymentują na kotach i że nie wiedzą tak naprawdę jak powinien wyglądać Ragdoll zdrowy. Wybaczcie, ale to się robi śmieszne.
Ja miałem przyjemność być u weterynarza z dwoma kotami rasy Ragdoll, po zakupie kotków , tak dla pewności czy kotki nie są chore. Chciałem aby to sprawdziła osoba która się na tym zna. A poszedłem dla tego ponieważ jeden kotek kichał od samego początku.
Na dzień dobry Pani doktor pokazała mi jak wyglądają zdrowe spojówki, a jak wyglądają chore spojówki, spulchnione, przekrwione. Po prostu miałem drugiego kotka, który był zdrowym kotkiem.
Po prostu to widać. Ja jestem laikiem w porównaniu do Was miłe Panie, ale wybaczcie "lekarze eksperymentują" to czym jest ragdoll?
Mój kotek był chory (diagnoza do wglądu u weterynarza) w bardzo dobrej klinice w Szczecinie -nie będę się rozpisywał na ten temat na forum - z wielkim smutkiem musiałem go oddać do hodowli, tylko że ja w przeciwieństwie do Kamusi zareagowałem natychmiastowo. Dlatego, że lekarze powiedzieli, że muszę koniecznie odizolować jednego kotka od drugiego. I tak zrobiłem. Całe szczęście ze drugi nie zachorował w końcu mógł, lub też mógł być zdrowy. Ale jeśli to choroba wirusowa to ……
Wezwałem hodowcę do zwrotu zapłaty kota i odbiór kotka. Badanie kontrolne wykonałem w drugim lub trzecim dniu po zakupie. Nie pamiętam.
A dalej nie będę się rozpisywał bo to smutna historia. Wspomnę tylko, że kotek wrócił do hodowli, gdzie hodowca natychmiast zareagował i przyjechał najszybciej jak chyba tylko mógł, aby odebrać kotka z mojego domu.
Nasz córka długo wypytywała cos się stało z kotkiem i gdzie pojechał. Dlaczego ?! itd.
Przykre ale prawdziwe. Myślę że są taki dziedziny hobby, zamiłowania gdzie niektóre rzeczy już przerastają Bossa. I można stracić na tym kontrolę.
Od paru osób z tego forum słyszałem bardzo dobre opinie o niektórych hodowlach, którzy mają dużo kotków i radzą sobie z tym i jednocześnie kochają to co robią. Nie znam ich osobiście ale niektóre te osoby są na tym forum. Hiiii a kto? Nie będę robił reklamy, myślę że dobrej hodowli nie trzeba reklamować.
Tak, że u mnie w domku została tylko nasza Cynthia, która rośnie szybko, jest zdrowa i szalona jeśli zobaczy zabawki.
Kamusiu nie dziwię się Tobie, że opisałaś swój problem ja miałem taki sam, tylko że zareagowałem szybciutko. Kto wie co by było gdybym czekał, może bym tak jak Ty odwiedzał weterynarza raz na tydzień i widział cierpiącego kotka , albo dwa kotki.
Bardzo nam przykro, że i u Ciebie jak i u nas na dzień dobry też dostałaś chorego kotka (przykre doświadczenie).
A może to nie przypadek ? Chmmmm ???????? Sam już nie wiem.
A nawiasem mówiąc poznałem bardzo symaptyczną osobe, która ma w domku dwa kotki kupione w tak zwanej pseudo hodowli. Kotki były odebrane za wcześnie od matek itd, wiele by o tym pisać..... Kotki bardzo ładnei się rozwijają, są skłonne do zabaw, a przede wszystkim zdrowe. I posiadają kochaną rodzinę, a było to widać.
To była tylko moja skromna wypowiedź na ten temat
Pozdrawiam
Ostatnio zmieniony przez mxc dnia Śro 20:18, 15 Lip 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Śro 20:01, 15 Lip 2009 |
|
|
roksana
Pasjonat
Dołączył: 27 Maj 2009
Posty: 949
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Anglia
|
|
|
|
Są dwie choroby wirusowe kotów koci katar-herpes wirus albo chlamydia u obu wystepuje objaw kichania tylko....
2/3 kotow po przebytym kocim katarze zostaje nosicielami herpes wirusa, w przypadku chlamydi nie. Ja czekam na wyniki badan mojej kotuni bo kicha ale...spojowki i nos wporzadku, wiec rownie dobrze moze byc alergia. Prawda jest taka ze nawet zaszczepione koty moga zachorowac. Wiec nie ma stuprocentowej gwarancji zeby ustrzec dana hodowle przed zarazeniem. A hodowcom pozostaje zdrowe odzywianie kotow, szczepienia, utrzymywanie higieny w domu i kontrolne wizyty u weterynarza. A wnioski wyciagnijcie sami.
|
|
Śro 23:04, 15 Lip 2009 |
|
|
Ewa_Kurz
Pasjonat
Dołączył: 19 Sie 2006
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków
|
|
|
|
Powiem tak: jako hodowca często konsultuję się z weterynarzem, ale też często się zdarza, że szukamy rozwiązania razem i to ja przynoszę pomysły na poszukiwanie przyczyn. Nie jest to jednak dla mnie dziwne, bo spotykam wielu ludzkich lekarzy, którzy maja problem z diagnozą. Jak już mamy diagnozę to znają wszystkie możliwe sposoby leczenia. Więc jako matka (o wiele bardziej doświadczona w tej funkcji niż jako hodowca) nie latam już ze wszystkim do lekarza. Przyznaję, może się zdarzyć, że rozwinie się coś, co możnaby wcześniej zahamować, ale i tak wiem, że lekarz na pierwszej wizycie zapisałby antybiotyk o dość szerokim spektrum działania i tyle.
Można by mnożyć wiele negatywnych doświadczeń, ale ja jestem zdania, że nie należy generalizować, a trzeba zawsze zrobić wszystko co się da i sprawdzić wszystko na wszelkie możliwe sposoby.
Jak również wiem, że nie ma sytuacji czarno-białych, które można tak jasno ocenić. Stare powiedzenie mówi, że dobrymi intencjami jest piekło wybrukowane. Ile razy zdarzyło mi się wskazać kierowcy złą drogę, będąc przekonana, że wiem co mówię. Dałam się też zmanipulować, przysparzając (wraz z innymi) dodatkowych problemów obcym osobom.
Ze swoim bagażem doświadczeń zaczynam się bać, że mimo jak najlepszych chęci i pełna dobrych intencji sama stanę się tematem takiego wątku.
Dlatego dziękuję Nice, za jej pierwsze komentarze. Bo "łatwo jest oskubać kurę, trudno jest przyczepić jej pióra z powrotem".
Knizia - nie chcę bagatelizować problemu i jeżeli tylko mogłabym w jaki kolwiek sposób pomóc to daj znać. Straciłam w życiu psa, kota i małe kocię. Wiem jak boli i nie chciałabym aby kogo kolwiek to spotkało.
Ostatnio zmieniony przez Ewa_Kurz dnia Czw 10:52, 16 Lip 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Czw 10:26, 16 Lip 2009 |
|
|
nika
Administrator
Dołączył: 14 Sie 2006
Posty: 3759
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź
|
|
|
|
| | Powiem tak: jako hodowca często konsultuję się z weterynarzem, ale też często się zdarza, że szukamy rozwiązania razem i to ja przynoszę pomysły na poszukiwanie przyczyn. |
Najtrudniejszym wyzwaniem dla hodowcy, jest znalezienie grona doskonałych weterynarzy, specjalizujących się w kocich chorobach. Hodowca zawsze będzie tylko i wyłącznie hodowcą i nie powinien moim zdaniem uważać się za lepszego od lekarza w kwestiach zdrowotnych. Natomiast lekarz prowadzący hodowlę powinien mieć doskonały kontakt z hodowcą i każdy problem z nim przedyskutować i omówić. Ale hodowca, to hodowca, a lekarz to lekarz i tych funkcji mylić nie wolno moim zdaniem.
Gdy czasami trafiam na lekarza i nie zgadzam się z jego opinią i sposobem leczenia, to poszukuję innego lekarza, czy nawet kilku lekarzy. Ale sama nie zaczynam leczyć. Znam swoje miejsce i nie przeceniam swoich umiejętności.
Mamy teraz w TV świetny serial "dr House" - ilu lekarzy, tyle rożnych, czasami wykluczających się diagnoz. Zadaniem hodowcy jest znalezienie i dotarcie w odpowiednim czasie do właściwych lekarzy, a nie opieranie się na jednej diagnozie. Mamy ich już naprawdę wielu i to z fenomenalną intuicją popartą doskonałym przygotowaniem i doświadczeniem.
Natomiast hodowca, aby być partnerem w dyskusjach z lekarzem, musi tez się cały czas rozwijać, dokształcać i zbierać doświadczenie. To zwykle hodowca wie wcześniej o różnych nowinkach ( np nowych testach) i podsyła informacje swojemu lekarzowi. Ale jeśli hodowca zaczyna wiedzieć więcej od lekarza ( obojętnie na jaki temat medyczny) , tzn że ma kontakt z niewłaściwym lekarzem i natychmiast musi poszukać innego, lepszego specjalisty - NIE WOLNO HODOWCY popadać w skrajność i samemu leczyć zwierzęta.
Mam u siebie w domu mały gabinet zabiegowy. Na polkach stoją wszystkie niezbędne leki konieczne przy pierwszej interwencji medycznej i nie tylko te
Ale zanim cokolwiek kotu podam, to konsultuję problem z moim weterynarzem. Nie odważę się sama rozpocząć kuracji, gdyż mogę przegapić niektóre objawy, które całkowicie zmieniają diagnozę, a wraz z nią sposób leczenia.
| | ale i tak wiem, że lekarz na pierwszej wizycie zapisałby antybiotyk o dość szerokim spektrum działania i tyle. |
Jeśli tylko tyle, to z takiego lekarza trzeba natychmiast zrezygnować i szukać innego.
|
|
Czw 12:00, 16 Lip 2009 |
|
|
natitasha
Ambitny
Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 449
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Inowrocław/Sopot
|
|
|
|
| |
Mamy teraz w TV świetny serial "dr House"
| | ale i tak wiem, że lekarz na pierwszej wizycie zapisałby antybiotyk o dość szerokim spektrum działania i tyle. |
Jeśli tylko tyle, to z takiego lekarza trzeba natychmiast zrezygnować i szukać innego. |
Offtopic- też uwielbiam Housa, a co do tematu to nas w szkole uczyli, żeby zaczynać od antybiotyków o możliwie najwęższym spektrum działania, a ewentualnie potem rozszerzać, ale wszystko zależy od przypadku.
|
|
Czw 14:59, 16 Lip 2009 |
|
|
nika
Administrator
Dołączył: 14 Sie 2006
Posty: 3759
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź
|
|
|
|
| | nas w szkole uczyli, żeby zaczynać od antybiotyków o możliwie najwęższym spektrum działania, a ewentualnie potem rozszerzać, ale wszystko zależy od przypadku. |
Ja wierna jestem troszkę innym zasadom. Zanim pozwolę na podanie antybiotyku, to wymagam najpierw pobrania materiału do badań. Oczekiwanie na wyniki trwa zwykle dosyć długo i faktycznie niekiedy konieczne jest podanie w "ciemno" antybiotyku o szerokim spektrum działania. Najczęściej jednak niezwykle mocno upieram się przy postawieniu diagnozy na podstawie przeprowadzonych dokładnych i bardzo szerokich badań i rozpoczynanie leczenia w oparciu o uzyskane wyniki.
Wiem, to kosztowniejsza droga, ale zdecydowanie skuteczniejsza.
|
|
Czw 15:14, 16 Lip 2009 |
|
|
natitasha
Ambitny
Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 449
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Inowrocław/Sopot
|
|
|
|
Zdecydowanie, tylko mi chodziło o sytuację, w której wiadomo, że w grę musi wejść antybiotyk. Jeśli nic nie jest jasne to badania są znacznie skuteczniejsze, bo jak wiadomo antybiotyk nie działa na wirusy, a po co niepotrzebnie faszerować lekami futrzaka. W takim przypadku masz racje.
|
|
Czw 15:43, 16 Lip 2009 |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|