Autor |
Wiadomość |
Agava
Raczkujący
Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Edynburg
|
|
Zakup kotka 7-miesięcznego |
|
Witam wszystkich forumowiczów i proszę o poradę. Mam możliwość zakupu kotka podrośniętego, w wieku 7 miesięcy. Za taka opcją przemawia kilka rzeczy, między innymi cena i wielka uroda kociaka. Mam jednak wątpliwości. Czy to dobra decyzja? Czy taki kociak odnajdzie się w nowym domku i pokocha nowych opiekunów? Czy w tym wieku będzie można jeszcze czegoś kotka nauczyć?
Druga moja rozterka dotyczy transportu. Kotek będzie zakupowany w Polsce, a ja mieszkam w Wielkiej Brytanii, więc przed zwierzakiem byłaby do pokonania około 30-godzinna podróż. Czy nie będzie to zbyt dużym obciążeniem? Dodam, że za tą decyzją stoi fakt, że w okolicy, gdzie mieszkam mam jedynie hodowle klatkowe (to znaczy koty trzymane są w wolierach), co zdecydowanie mnie odstrasza. Dodam, że mam pełne zaufanie, jeśli chodzi o hodowcę, z której pochodzi wybrany przeze mnie kociak.
Z góry dziękuję za wszelkie komentarze i porady.
|
|
Pon 22:17, 14 Sty 2013 |
|
|
|
|
Ines
Ekspert
Dołączył: 04 Paź 2012
Posty: 4697
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
|
|
|
Myślę, że w przypadku tak młodego kota nie musisz się tym martwić wydaje mi się, że na forum starsze kociaki trafiały do nowych domów i mają się dobrze.
Są tu też koty, które podróżowały z Polski do innych krajów. Myślę, że ich "mamy" będą miały więcej do powiedzenia na ten temat
|
|
Pon 22:26, 14 Sty 2013 |
|
|
Tasiemka
Ekspert
Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 4183
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Swarzędz/Oslo
|
|
|
|
Witaj Agava . 7-miesięczny kociak to jeszcze dziecko. Możesz być całkowicie spokojna jeżeli chodzi o aklimatyzację. Moje oba Ragusie adoptowałam. Niamh była w wieku prawie 2 lat a Hubi miał skończony rok. Oba świetnie odnalazły się w naszym domu. Powiem więcej,zachowywały się tak jakby były z nami od zawsze .
Jeżeli chodzi o podróż to nie wiele pomogę .To jest sprawa indywidualna. Moje koty wiozłam około 300 km,więc to spora różnica. Mogę tylko powiedzieć że na tym odcinku nie miałam najmniejszych problemów.
Trzymam kciuki!!! Maluszek pewnie troszkę popłacze ale powinno być wszystko ok.w podróży
|
|
Czw 21:50, 17 Sty 2013 |
|
|
Konstancja
Ekspert
Dołączył: 04 Maj 2012
Posty: 2679
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
|
|
A ja moge podpowiedziec z podróżą. Była pełna obaw, a moja torebka wypchana środkami uspokajającymi od weterynarza, gdyż z doświadczenia wczesniejszego jeżdżenia autem z tym samym kotem były bardzo złe to znaczy krzyczenie narastające wraz z długościa podróży, potem atakowanie kratki, gryzienie, po prostu istna furja.
Przed nami była droga na 17h. Skonczyło się że podałam tylko taki bardzo lekki środek uspokajający - Calm aid chyba, taka pasta, nie zauważylam jakiś wiekszych skutków jej zastosowania (inne leki jakie miałam to tylko na ekstremalne warunki, bo miało to "ściąć kota z nóg"). Kot awanturował się do 2-3 h godzin podróży, my niereagowaliśmy wogóle i dzięki temu się uspokajał, ale wystarczyło złapać kontakt wzrokowy i znowu syrena . Finalnie po pierwszej części bardziej burzliwej nastała cisza, spokój i kolejne 14 h minęło łagodnie. Na granicy nawet go nie zauwazyli na tylnym siedzeniu, bo był taki cichutki. Na postojach kota wypuszczałam żeby sobie pochodzil luźno po aucie, gdzie tylko chce co oswajało go bardziej z otoczeniem i czuł się bardziej pewnie. Próba wyjścia raz na smyczce na zewnatrz była nieudana tj. kot bardizje sie denerwował, bo słyszał auta i strasznie chciał gdzieś uciec, dlatego zaniechałam.
Jesli chodzi o jedzenie, picie czy sprawy kuwetowe. Chłopak wogole nie skorzystał z kuwety ani nic nie zrobił przez calą drogę. Pić ani jesć nie chciał. Jedyne co mu sie udało wcisnąc do pyszczka to takie płynne saszetki z przysmakiem, które nakładałam trochę na palec i pod pyszczek i tak zlizywa, z miseczki nie chciałł (na szczęście była to zima, wiec nie panikowałam o odwodnienie, w lecie radziłabym moczyć łapki lub strzykawką podawac wodę.
Reasumując podróż wyglądała o wiele lepiej niż się tego spodziewałam. Nie ma się czego badać.
Z tym że musze zaznaczyć że kot miał wtedy ponad 1 rok, no i znał mnie
|
|
Czw 22:19, 17 Sty 2013 |
|
|
Tasiemka
Ekspert
Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 4183
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Swarzędz/Oslo
|
|
|
|
Też odradzam wypuszczanie kota podczas podróży. Czytałam gdzieś na forum o tragicznym finale takiej sytuacji. Więc zdecydownie nie zrobiłabym tego...
|
|
Czw 22:26, 17 Sty 2013 |
|
|
Ines
Ekspert
Dołączył: 04 Paź 2012
Posty: 4697
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
|
|
|
Z tego co zrozumiałam Konstancja wypuszczała kota na "wycieczki" po aucie tylko na postojach
|
|
Czw 22:32, 17 Sty 2013 |
|
|
Tasiemka
Ekspert
Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 4183
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Swarzędz/Oslo
|
|
|
|
| | Z tego co zrozumiałam Konstancja wypuszczała kota na "wycieczki" po aucie tylko na postojach |
Tak, z tego co pamiętam ten wypadek o którym wspomniałam był w podobnych okolicznościach...
|
|
Czw 22:35, 17 Sty 2013 |
|
|
Ines
Ekspert
Dołączył: 04 Paź 2012
Posty: 4697
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
|
|
|
A możesz napisać więcej? Ja chyba o tym nie czytałam, a ryję forum jak kret. Podejrzewam więc, że wielu nowych użytkowników też do opisu wypadku nie dojdzie. A jeśli takowy się wydarzył, to myślę że warto żeby było o takiej sytuacji wiadomo w kontekście podróży - ku przestrodze.
|
|
Czw 22:44, 17 Sty 2013 |
|
|
Agava
Raczkujący
Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Edynburg
|
|
|
|
Tak się akurat składa, że historię o wypadku (jeśli to ta sama), usłyszałam kilka tygodni temu niemal z pierwszej ręki - od hodowcy, od którego odebrano tego 'pechowego' kotka.
Kotek został odebrany od hodowcy, ale nowi właściciele w drodze do domu albo (dokładnie nie pamiętam) nie mieli transportera albo kotka wypuśli w czasie jazdy samochodem, aby sobie pochodził. Kotek w pewnym momencie wskoczył pod nogi kierowcy, dostał się pod hamulec i w efekcie spowodował wypadek. Samochód do kasacji, ludzie wyszli z tego chyba z jakimiś mniejszymi obrażeniami (nie pamiętam dokładnie). Natomiast kot w szoku wyskoczył z auta i nie udało się go odnaleźć. Bardzo smutna historia i ku przestrodze, żartów nie ma!
Dziękuję za wszystkie wpisy 'w mojej sprawie'. Za wszystkie głosy jestem bardzo wdzięczna i czekam na dalsze wpisy.
|
|
Nie 2:01, 20 Sty 2013 |
|
|
victoria1985
Początkujący
Dołączył: 31 Gru 2012
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa
|
|
|
|
Przewożenie zwierzaka bez transportera , klatki lub szelek przymocowanych do pasów to jakieś wielkie nieporozumienie , powinno to być usankcjonowane prawnie tak jak foteliki dla dzieci .
|
|
Nie 9:54, 20 Sty 2013 |
|
|
Tasiemka
Ekspert
Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 4183
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Swarzędz/Oslo
|
|
|
|
| | Przewożenie zwierzaka bez transportera , klatki lub szelek przymocowanych do pasów to jakieś wielkie nieporozumienie , powinno to być usankcjonowane prawnie tak jak foteliki dla dzieci . |
Dokładnie. Jest wiele tragicznych historii . dobrze jak weźmi się je do serca...tak na wszelki wypadek
Wydaje mi się że jest obowiązek zabezpieczania zwierząt w czasie transportu.
|
|
Wto 22:00, 22 Sty 2013 |
|
|
Maximusek
Doświadczony
Dołączył: 30 Sie 2012
Posty: 1239
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Piaseczno
|
|
|
|
| | Myślę, że w przypadku tak młodego kota nie musisz się tym martwić wydaje mi się, że na forum starsze kociaki trafiały do nowych domów i mają się dobrze.
Są tu też koty, które podróżowały z Polski do innych krajów. Myślę, że ich "mamy" będą miały więcej do powiedzenia na ten temat |
Przed tygodniem wróciłam z moimi kociakami z nart - w jedną stronę 420 km. Podróż trwała 7 godzin - niestety korki na zakopiance. Dwukrotnie zatrzymywaliśmy się, aby koty mogły skorzystać z kuwety. Niestety nie skorzystały. Wspomnę, że przez pakowanie nie załatwiły swoich spraw jak zwykle o 5.00 - 5.30. Naomcia miauczała przez pierwsze 100 km, a potem umilkła. Maximek pomiaukiwał od czas do czasu. Nie pozwoliłam dzieciom ani otwierać w samochodzie transportera, ani ich wypuszczać - obydwoje dodatkowo ubrani byli w szelki. Raz na postoju podaliśmy im wodę, nawet chętnie wypiły. Wszystkie sprawy załatwiły po 10 - cio minutowym rekonesansie już na miejscu. Z powrotem było znacznie lepiej. Chyba zrozumiały, że lamenty nic nie dadzą.
Ostatnio zmieniony przez Maximusek dnia Wto 22:21, 19 Lut 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Wto 22:20, 19 Lut 2013 |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|