Jak kot z kotem, czyli spokojne dokocenie
Idź do strony Poprzedni 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10 Następny
|
Autor |
Wiadomość |
monis86
Początkujący
Dołączył: 24 Lis 2013
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Lublin
|
|
|
|
Dziękuję, tak podskórnie czułam, że powinnam spać tam gdzie zwykle, może mała poradzi sobie sama przez jedną noc
|
|
Sob 22:08, 24 Maj 2014 |
|
|
|
|
kociamama
Legendarny Kociarz
Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 15121
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Bydgoszcz
|
|
|
|
Spokojnie, będzie dobrze tylko powoli.
Na razie staraj się dużo przebywać z rezydentem, a do małej wpadaj i jednocześnie staraj się przenosić zapachy od jednego do drugiego.
Możesz na rękach, ręczniczkach szczoteczkach. Pocieraj poliki kotków i potem głaszcz kolejnego. Niech się oswoją nawzajem ze swoimi zapachami.
Później zapoznanie w kontenerach - raz jedno, raz drugie zamknięte. Przemawiaj cicho i spokojnie. Przy dużej agresji przerwij spotkanie i odczekaj dzień lub dwa. Sama zobaczysz kiedy możesz je wypuścić.
Nie denerwuj się. Twój rezydent był zaskoczony kimś nowym, więc zawarczał - wiele kotów tak robi nawet ze strachu. To wcale nie musi oznaczać specjalnej agresji.
Wszystko będzie dobrze, tylko spokojnie to rozegraj. Najważniejsze są pierwsze chwile zapoznania.
A może Twoje koty Cię zaskoczą i bedzie super.
Kciuki za to
|
|
Nie 0:01, 25 Maj 2014 |
|
|
kamisia
Legendarny Kociarz
Dołączył: 24 Cze 2008
Posty: 9151
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
|
|
Gratulacje i kciuki za przyjaźń kocio-kocią .
Mam nadzieję, że nocka minęła spokojnie ....bez wielkich syków i warków
|
|
Nie 8:28, 25 Maj 2014 |
|
|
monis86
Początkujący
Dołączył: 24 Lis 2013
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Lublin
|
|
|
|
Noc była spokojna, pewnie dlatego, że kociaki były odseparowane Zrobiłam dzisiaj chwilową zamianę miejsc - mała pozwiedzała resztę mieszkania, a rezydent obwąchiwał w tym czasie tymczasowy pokój nowej Ciężko mi już utrzymać małą w pokoju, bo pcha się do wyjścia, ale Nuś chyba jeszcze nie jest na to gotów, jak ją zobaczył przez szparkę w drzwiach to zaczął syczek i warczeć. A Akasza nie okzauje niechęci, jedynie się przygląda (dopiero po syczeniu się wycofała od szpary drzwiowej i zajęła się sobą) chciałam się przywitać w wątku powitań, ale nie udało mi się zdjęcia wstawić, jak doczytam jak to zrobić to przedstawię Wam moje małe cudo
|
|
Nie 13:06, 25 Maj 2014 |
|
|
Luckyone13
Początkujący
Dołączył: 01 Sty 2011
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Lębork
|
|
|
|
Chciałabym dodać parę informacji, głównie z książek, które czytałam przed dokoceniem Wilmy, i z których sama korzystałam, może się komuś przydadzą
Jestem jak najbardziej za separacją kotów. Ragdolle i owszem - łagodne, ale moja rezydentka ostro walczyła o terytorium. Dlatego pierwsze dni były separacją. Na początku dobrze jest potrzeć wibrysy rezydenta skarpetką i wrzucić nowemu kotu do pokoju, to samo zrobić z feromonami nowego kota. Posłania też ok, ale ponoć feromony z wibrysów są przyjazne i "zapraszające" do kontaktu.
Należy pamiętać aby nie głaskać rezydenta zaraz po pogłaskaniu nowego kota! Koniecznie umyć ręce - inaczej jest to duża zniewaga dla rezydenta, gdyż należy pamiętać, że koty bardzo silnie odczuwają zapachy i na nie reagują. To może wzbudzić agresję.
Wiadomo, że rezydent będzie warował pod drzwiami. Jeśli będzie przejaw agresji, dobrze jest spróbować odwrócić jego uwagę jakąś zabawą.
Po paru dniach jak nowy już oswoi się z pokojem, w którym przebywa zamykamy rezydenta w innym pokoju i pozwalamy nowemu poszerzać przestrzeń życiową wychodząc z dotychczasowej strefy komfortu, jednocześnie pozostawiając swój zapach. Po takiej przechadzce zamykamy nowego, otwieramy rezydenta. I tak parę kolejnych dni.
Kiedy rezydent już tak bardzo nie interesuje się drzwiami do pokoju, w którym jest nowy kot można pod nadzorem ich zapoznać. Ważne jest by nowy kot miał gdzie uciec, gdzie rezydent nie będzie mógł łatwo go złapać. Jeśli to jest stosunkowo młody, mały gabarytowo kot to można ustawić kartoniki z wyciętą dziurą na tyle dużą by młody się zmieścił i na tyle małą by rezydent swojego doopska nie wcisnął
Bardzo, ale to bardzo ważna informacja: do momentu, aż nie zacznie się lać krew NIE INGERUJEMY! w ustalanie hierarchii !!! To najgorsze co można zrobić. Nawet jeśli będziemy bronić nowego, a karcić rezydenta i po dwóch tygodniach będzie nam się wydawało, że się jakoś dogadały, może się okazać, że to tylko akceptacja, która zrodzi frustrację i problemy w stadzie w późniejszym czasie. Dlatego trzeba pozwolić kotom załatwić to po kociemu!
Wiem, co mówię, bo u mnie był dramat, 1000 razy dziennie miałam ochotę ingerować, wisiałam całymi dniami na telefonie by dziewczyny mnie od tego powstrzymały i w końcu koty dogadały się
Ponoć z małymi całkiem kociakami sytuacja jest nieco inna - dorosłe koty nie traktują młodego jako intruza, rywala, tylko bardziej po rodzicielsku, sam maluch może całkiem dobrze czuć się w nowym otoczeniu i nie reagować na prychania dorosłego. Wówczas można zastosować krótką izolację i szybkie zapoznanie.
Polecam też felliway do kontaktu na parę dni przed planowanym dokoceniem, ale mała uwaga: nie sprawdza się latem, gdy są okna pootwierane - wiadomo.
I trzeba mieć świadomość, że dokocenie nie zawsze kończy się wielką miłością. Częściej jest to lubienie, a może być po prostu tolerowanie siebie nawzajem.
Dodam jeszcze, że - szczególnie kiedy dokacamy stosunkowo młodego kociaka - to po uzyskaniu przez niego pełnej dojrzałości (po ok. 1-2 latach) może dojść do ponownego ustalania pozycji w stadzie. Podobnie ma się rzecz z rodzeństwem. Niby od maleńkiego są razem, bawią się, jest wielka miłość i po jakimś czasie zgrzyty. Może to być właśnie oznaką dojrzewania jednego z nich (albo obu) i ustalania między nimi hierarchii.
Tyle z mojej nabytej wiedzy, ale to tylko podpowiedzi, bo przecież każdy przypadek inny życzę powodzenia wszystkim dokacającym
|
|
Wto 20:21, 10 Cze 2014 |
|
|
Ines
Ekspert
Dołączył: 04 Paź 2012
Posty: 4697
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
|
|
|
Ja nie jestem przekonana do zamykania i wymiany zapachów. U mnie by się to nie sprawdziło. Aurelka pewnie by nawet nie skumała, że w domu jest inny kot (ja non stop przynoszę na sobie zapachy nie tylko feromonów ale i przeróżnych wydzielin psów i kotów z kliniki). Tula na pewno zorientowałaby się od razu i to byłby dla niej ogromny stres - świadomość, że w jej domu jest obcy kot, a ona nawet nie może go zobaczyć. Czułaby się zagrożona. Nie widzę też fizycznej możliwości by być w dwóch miejscach na raz - jeśli nowy domownik byłby zestresowany i potrzebowałby spokoju to ok. Ale jeśli byłby to towarzyski kociak, który tęskniłby za ciepłem człowieka, to już gorzej. Spędzając czas z nim, odbierałabym go rezydentkom, a im by się to na pewno nie spodobało.
Absolutnie nie neguję tej metody. W wielu przypadkach się sprawdza. Ale nie we wszystkich jest właściwa.
|
|
Wto 20:37, 10 Cze 2014 |
|
|
Luckyone13
Początkujący
Dołączył: 01 Sty 2011
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Lębork
|
|
|
|
Ines, oczywiście - zgadzam się z Tobą, nie w każdym przypadku, Twoje koty przyzwyczajone są do zapachów, to co innego. Podobnie jak rezydenci osób prowadzących Domy Tymczasowe, itp. Zresztą, tak sobie myślę, że ja mam doświadczenia wielu osób, które dokacały raczej bezdomniaczki, w różnym wieku, a tutaj zazwyczaj są to kociaki socjalizowane, z hodowli, młode pierdaki więc sytuacja zapewne jest zupełnie inna
Napisałaś, że "jeśli nowy domownik byłby zestresowany i potrzebowałby spokoju to ok." i to mi własnie uzmysłowiło tą różnicę moje znajome, właśnie były przejęte tym, że nowy potrzebował kilku dni na aklimatyzację. Mój Blunio dwa dni chował się za szafą. Nie kuwetował, nie jadł. Bawiłam się z nim, oczywiście, bo to jest budowanie więzi między kotem a ludziem, ale ciężko było. Nie wyobrażałam sobie nie izolować go.
Ale tak jak piszesz, nie zawsze się to sprawdza i naprawdę - nie jestem ekspertką tylko napisałam to, co wyczytałam z książek Jednak osobiście i tak wydaje mi się, że większość osób dokacających po raz pierwszy po prostu nie może się doczekać spotkania kotów i wyobraża sobie, że od razu będzie wielka miłość i zabawa. Szczególnie, że tak długo się czeka na kota.
Niestety, to nigdy nie jest takie biało - czarne z tymi naszymi kociambrami
Ostatnio zmieniony przez Luckyone13 dnia Wto 20:55, 10 Cze 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Wto 20:50, 10 Cze 2014 |
|
|
Gochna
Początkujący
Dołączył: 31 Gru 2014
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków
|
|
|
|
No właśnie my jesteśmy po pierwszej nocy Dragona -rezydenta i Lili nowego nabytku. Koty są w równym wieku ale widać ze Dragon nie może przełknąć nowej kocinki w domu. Zostawiamy ich samych ale przy głębszej akcji jednak reagujemy. Lila jest spokojna - u hodowcy było 14 kotów więc ona przyzwyczajona do obecności innych futerek. Dragon odwykł i czuje się zagrożony. Próbuje ją zdominować ale jak zdominować tak uległego kota?
Pod czujnym okiem Pani w środku nocy...
Ostatnio zmieniony przez Gochna dnia Nie 13:40, 04 Sty 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Nie 12:50, 04 Sty 2015 |
|
|
Monic
Ekspert
Dołączył: 23 Wrz 2013
Posty: 2931
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Katowice
|
|
|
|
Jeszcze zależy co to znaczy przy głębszej akcji? Czasami kocie przepychanki nam mogą wydawać się brutalne, a im do walki jeszcze daleko. U mnie też były zapasy, futro latało, Tosia buczała i syczała (a potem znowu za nim biegała:-P), ale ja nie wchodziłam między nich. Też uważam, że dopóki nie ma jawnej agresji (a to naprawdę widać jak już koty są wsciekłe), to nie ingerować. W końcu się dogadają.
Co do tego separowania u mnie to w ogóle nie było możliwe, totalnie niewykonalne, nowy kot musiałby mieszkać w łazience, dramat:/ Poza tym jakieś to dla mnie dziwne się wydaje, czy w normalnym życiu dzikie koty się chowają przed sobą dwa dni i wąchają pod drzwiami? No nie, wchodzi kot na terytorium innego kota...i dogadują się...Lepiej lub gorzej, najwyżej jeden drugiego pogoni:-P Rezydent i tak czuje drugiego kota w domu i moim zdaniem dostaje fizia, że go czuje, a nie może go zobaczyć. No nie wiem, nie jestem znawcą, więc nie będę mówić, że to zły sposób, ale mnie jakoś nie przekonuje. Może faktycznie przy bardziej wrażliwych na nowe kotach...
|
|
Pon 1:13, 05 Sty 2015 |
|
|
Gochna
Początkujący
Dołączył: 31 Gru 2014
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków
|
|
|
|
Dziś poranek dość bojowy, natomiast noc spokojna
Po pewnej "dyskusji" rezydenta z "kocią mamą" (córką) o 2 w nocy, kocurek postanowił położyć się koło Lili na parapecie i spały do rana.
Rano zaczęły się cyrki... gonienie, wywrotki, syczenie, i "pacanie". Postarałyśmy się w miarę ukoić kotki i córce, która została sama z kotami, udało się spać do 9 30 co uznałyśmy za sukces. Później co było jeszcze większym sukcesem Dragon "pozwolił" Lili zjeść trochę mokrej i suchej karmy bez zaczepiania. Jednak nie trwało to długo i odsunął małą od miski.
Chwilowy rozejm został zakończony dość dramatycznie Lila spała w pudełku i Dragon do niej wpadł i zaczęły się kotłować. Biedna mała nie miała gdzie uciekać, więc córka musiała zainterweniować w rozsyczane koty. Chwilę później o tak słodko razem wyglądały z pudełka:
|
|
Pon 19:53, 05 Sty 2015 |
|
|
Gochna
Początkujący
Dołączył: 31 Gru 2014
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków
|
|
|
|
Niestety porozumienia nadal brak.Dragon jest czasem bardzo agresywny:snakeman: . Trochę tracę cierpliwość. Bywa, że liżą się wzajemnie, ale to ułamki chwil- częściej Dragon drze futro. NO, Lila też już pacła Dragona. Tydzień minął...porozumienia nie ma...
|
|
Nie 12:47, 11 Sty 2015 |
|
|
olencja121
Doświadczony
Dołączył: 10 Mar 2013
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Luboń k/Poznania
|
|
|
|
Ze spokojem, tydzień to jeszcze dość mało czasu. Jak sie nie gryza i wściekłe nie zaczepiają to w końcu wypracują jakiś kompromis. Nasze za razem ponad rok i dalej sie zdarza fuczec, prychac na siebie. Raz śpią razem, pózniej osobno, raz sie liżą nawzajem pózniej gonia.
Najgorsze co może być to ich rozdzielanie, jak widzisz ze atmosfera sie zagęszcza to wyciągnij jakaś zabawkę i zacznij sie bawić- powinno pomoc i rozładować atmosferę.
|
|
Nie 13:13, 11 Sty 2015 |
|
|
Grejsi
Początkujący
Dołączył: 05 Paź 2014
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
|
|
|
Też jestem teraz na etapie zapoznawania dwóch chłopców ze sobą. Rezydent ma już prawie 1,5 roku, młodziak dopiero niecałe 6 miesięcy.
Czytałam ten wątek, zastanawiałam się jak do tego podejść no i moje wrażenia, po upływie 5 dni:
Gustawa adoptowałam na przełomie września i października. Gustaw od początku, po wcześniejszych obserwacjach wnosząc, potrzebował towarzystwa innego zwierzaka. Niestety na psa nie mogłam sobie pozwolić ze względu na prowadzony tryb życia, dlatego wybór padł na drugiego kotka, z tej samej hodowli (Dorwil).
6.01 przywiozłam z Łodzi kocurka i postawiłam transporter w łazience, przy kuwecie, żeby od razu wiedział gdzie, co i jak ... Zanim otworzyłam transporter, pozwoliłam się kocurkom powąchać przez kratki, żeby uniknąć nagłego zetknięcia się kotów, gdzie jeden jest dwa razy większy od drugiego.
Czesio zaczął kręcić się po mieszkaniu, Gutek chodził za nim krok w krok i go obwąchiwał. Nagle jednak doszło do pierwszego spięcia - futro latało dookoła chłopaków, a że się wystraszyłam, to szybko rozdzieliłam ich, ani jednego, ani drugiego przy tym nie biorąc na ręce.
Od tamtej pory, Czesio gdy tylko widzi, że Gutek za nim idzie, zaczyna warczeć na niego.
Postanowiłam, że postąpię tak jak wyżej w tym wątku opisano i rozdzielę chłopaków. Czesio został zamknięty w mojej sypialni, Gustaw miał do dyspozycji całe mieszkanie. Czesio dostał własny drapak, miski z jedzeniem i wodą no i oczywiście kuwetę.
Na drugi dzień, gdy tylko się obudziłam, wstałam i otworzyłam drzwi - Gustaw siedział pod nimi, dlatego postanowiłam wpuścić go do pokoju i nadzorować kolejne spotkanie. Czesio oczywiście warczał na Gutka, jednak starszy brat wykazał się zrozumieniem i trzyma odpowiedni dystans. Konsekwentnie rozdzielam chłopaków na noc bądź podczas mojej nieobecności w domu, jednak jak tylko jestem w mieszkaniu, od razu pozwalam im wspólnie przebywać, jednak pod ścisłym nadzorem
Po dwóch dniach, chłopacy spali już obok siebie, jednak drugi raz tego widoku jeszcze nie uświadczyłam
Zachęcam kotki do wspólnej zabawy, oczywiście nie prowokując zbyt wielkiego podniecenia ani u jednego, ani u drugiego kocurka, co przynosi naprawdę dobre efekty. Bo przecież wiemy, że nic nie łączy tak, jak wspólny wróg (nawet jeśli tym wrogiem jest kawałek sznurka, czy dzwoniące piórka ).
Aktualnie siedzę w salonie, Czesio leży tuż pod moją prawą ręką, Gustaw siedzi na swojej ulubionej półce drapaka, która jest na wysokości 1,80cm i obydwa koty śpią w najlepsze, nie zwracając na siebie uwagi.
Na noc w dalszym ciągu zamykam je w osobności, bo Gutek lubi zabawę w "raz dwa trzy - babajaga patrzy", a małemu nie za bardzo się to podoba, gdy to 6,5kg kocur jest tą babą jagą
Uzbroiłam się w cierpliwość i widzę postępy, jednak wiem, że gdy Czesio nabierze więcej masy, Gustaw nabierze wobec niego więcej respektu.
Dodam jeszcze, że gdy widzę, że Czesio się na przykład myje i nie widzi Gutka, a Gustaw czai się na niego bądź podgryza łapę młodszemu bratu, pozwalam sobie łapać Gutka za skórę na karku, wtedy truchleje i pokornieje. Robię to z troski o młodszego, bo Gutek może mu niechcący zrobić krzywdę, skacząc na tak małe ciałko jak na równego sobie. Objawów zazdrości nie zauważyłam.
Mam nadzieję, że moje doświadczenia pomogą Tobie ze spokojem i cierpliwością podejść do swoich kotków Niestety, też chciałabym, by moje kocurki od razu się pokochały, jednak wiem, że przede mną jeszcze minimum tydzień, dwa ciężkiej i cierpliwej pracy nad chłopakami
Tak czy inaczej - jestem z Tobą!
Ostatnio zmieniony przez Grejsi dnia Pon 2:45, 12 Sty 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Pon 2:43, 12 Sty 2015 |
|
|
baldwitch
Ambitny
Dołączył: 09 Sty 2015
Posty: 450
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kielce - Gliwice
|
|
|
|
Mam pytanko..
Będę jechać na święta wielkanocne ze swoją kicią do rodziców. Rodzice mają kocurka, rudzielec, dachowiec. Kot jest niezbyt towarzyski.. Byłam już z moją u rodziców na dłużej. Nie wynikły między nimi żadne konflikty. Na początku Donna i tak była u mnie w pokoju, więc nie mieli stałego kontaktu. Potem postanowiłam ich sobie przedstawić.. Moja była w transporterze i kot ją sprychał, ale bez żadnej afery. Później trochę spacerowała po domu. Kot raczej jej unikał, mimo iż Donna chciała za nim krok w krok chodzić. Prychnął na nią kilka razy i usuwał się gdzieś dalej. Kiedy prychnął, dawała mu na jakiś czas spokój.
Potem wydawało się, że będzie wszystko w porządku. Koty zaczęły obwąchiwać się po pyszczkach i kiedy poczuły zapach jedzenia, w przypływie podniecenia ocierały się o siebie. Jednak w pewnym momencie Donna złapała jakąś fazę. Kiedy wąchają się po pyszczkach nie ma żadnego problemu, ale kiedy tylko kot chce obwąchać jej pupkę, ona panikuje, prycha, miauczy.
Nie było między nimi żadnego spięcia, bo ciągle miałam koty na oku, więc nie wiem czemu tak nagle. Pan Kot nie lubi tylko, kiedy ona próbuje położyć się na jego kocyku.. poza tym nie ma problemu.
Czy mogę im jakoś pomóc? Wiem, że w tak krótkim czasie nie zaprzyjaźnią się, ale martwi mnie nagła zmiana postawy Donny. Wcześniej raczej trzymały dystans od siebie i to Donna była bardziej towarzyska, Pan Kot (swoją drogą mój tata ma wyobraźnię do imion haha) jej unikał, a ona lgnęła do niego. Teraz to Donna na niego prycha.
Dodam, że oba kotki są wysterylizowane, a dom moich rodziców duży, do tego Pan Kot ma do dyspozycji cały ogród (Donny nie wypuszczam).
Nie chciałabym jej zostawiać ze znajomym, kiedy będę jechać do rodziców.. Zauważyłam, że ona lubi podróżować i w tym akurat nie ma problemu.
|
|
Czw 10:45, 05 Mar 2015 |
|
|
Monic
Ekspert
Dołączył: 23 Wrz 2013
Posty: 2931
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Katowice
|
|
|
|
W wątku Noele poruszyłam temat zapasów kotów, widzę że macie podobne podejście do mnie, że póki to nie jest jakieś agresywne to niech się zapaszą, ale na innym forum zostałam ostro skrytykowana przez hodowczynię i behawiorystkę, że pozwalam kotom na zapasy. Wklejam tekst z jej strony o kocich zapasach, przedstawiony całkowicie inny punkt widzenia, co o tym myślicie??
"(...)Na gryzienie nie wolno pozwalać. To jest zabawne jedynie dla gryzącego. Dorosłe koty się nie bawią, nie w takim znaczeniu, o jakim myślimy, jedyna zabawa, jaką znają koty, to ta w polowanie i upolowanie. To na pewno jest zabawne, ale jedynie dla polującego. Wiem, że ze swoimi poradami w tym względzie jestem tu w mniejszości, , wiem, że pokutuje mit o docieraniu się kotów i "ustalaniu hierarchii", ale jak sama nazwa mówi, jest to mit. I nie piszę tego z pozycji hodowcy nie zgadzającym się z innymi hodowcami, tylko z pozycji behawiorysty. O zabawie dorosłych kotów możemy mówić, dopóki nie dochodzi między nimi do kontaktu fizycznego. To znaczy jeden goni, goniony, gdy już się przestraszy, że może to jednak nie na niby, zatrzymuje się i odwraca - jeśli goniący również się zatrzyma, jest dobrze, niekiedy koty zamienią się rolami, pogonią w drugą stronę, i znów na taki sam znak zatrzymają - to jest w porządku. Gryzienie, szczególnie po łapach, nie jest już, niestety, żadną zabawą. W każdym razie nie dla gryzionego. I nie ma tu znaczenia, że "krew się nie leje". To już JEST agresja.
Jeszcze raz powtórzę, że kot bawi się jedynie w polowanie. To znaczy że zabawa jest, dopóki któryś z nich zgadza się być ofiarą. W pewnym momencie ofiara mówi "Stop", jeśli "drapieżnik" tego nie słucha, mamy bójkę. Zazwyczaj niestety, nie słucha, tak jest nakręcony świetną, jak dla niego, zabawą. Każda ganianka to potencjalna bójka, o ile jej nie kontrolujemy. Chyba, że mamy szczęście, i oba koty nie nakręcają się za bardzo. Niestety, to rzadkość, i nie jest to nic złego, to po prostu kocia natura. Są koty uważne, które szanują swoje granice, i nigdy się nie nakręcają na tyle, żeby się nie zatrzymać, gdy goniony się zatrzyma, ale to rzadkie przypadki. Takim rozwiązaniom możemy pomóc, organizując odpowiednio otoczenie, czyli jeśli goniony może gdzieś wskoczyć, schować się, itp, to często naturalnie "wygasza" pościg. Lepsze są półeczki od budek, bo po wskoczeniu do takiej kryjówki przez gonionego może się okazać, że polujący una to za świetny obrót zabawy, można teraz zapolować "przez dziurę", co dla zablokowanego kota jest ogromnym stresem.
Nie wiem naprawdę, jak to jeszcze dokładniej wyjaśnić, wydaje mi się zawsze, że robię to klarownie, robiłam to już mnóstwo razy. To jak zabawa w berka, jeśli dobiegniemy do czegoś tam i krzyczymy "Zamawiam!", goniący ma nas puścić. Wyobraźcie sobie, że tego nie robi. Co czujecie i jak się zachowujecie? Dla większości kotów polowanie jest tak fajne, że nie słyszą tego "Zamawiam". Jeśli "wybiegamy" je z zabawką, oczywiście jest dobrze, bo instynkt "mordowania" jest zaspokojony. Wybawiamy, po solidnym wybawieniu karmimy, i... mamy szansę nawet na chwilę czułości w postaci wzajemnego wylizywania się, bo po jedzeniu jest mycie. To są te chwile bliskości, na które koty sobie pozwalają, jak przyjście do nas na mizianki, jedne na więcej, inne na mniej.
Na wspólnym terenie na stałe mam 7 kotów (Fado z przyczyn oczywistych nie jest razem z kotkami, Clara z przyczyn różnych też nie, ona nie potrafi żyć blisko innych kotów), i nie ma między nimi zabaw z kontaktem, poza kociętami, ale one muszą się jakoś nauczyć, że ugryzienie boli, że jak ktoś piszczy, to trzeba go puścić, itp,. i kocięta nie boją się, że coś im się stanie. Ale nawet kociętom nie pozwalam na zbyt długie zapasy, i jeśli widzę, że ktoś bardzo, ale to bardzo chce mordować, biorę wędkę, i go wybawiam. Przy okazji też cała resztę, bo kocięta, w przeciwieństwie do dorosłych kotów, nie ustępują sobie w pogoni za piórkami <lol> Koty dorosłe ganiają się u mnie często po półkach, ale nie dopuszczam do kontaktu. Teraz już nawet nie muszę tego pilnować, bo nie nabrali złych nawyków. Gdy tylko słyszę ganiankę, jestem przygotowana, wędki na długich drucikach mam zawsze pod ręką, i gdy zobaczę błysk mordu w czyichś oczach, natychmiast przekierowuję jego uwagę na zabawkę, i wybawiam do utraty tchu. Koty uczą się tak szybko, że nawet, gdy nie mogę natychmiast wziąć zabawki, a widzę, że krew w żyłach ruszyła, wystarczy, że zawołam mię kota, i jest "zastopowany", co daje obojgu chwilę oddechu i opamiętania. Nie wiem, co to futro na podłodze, a koty nie mijają się, stale kontrolując nawzajem swoje ruchy. No może z wyjątkiem układu Gatta-Borgia, one są stałe w uczuciach, ale w tej chwili mają tyle ścieżek, na których się nie mijają, że spojrzenia spode łba trafiają się bardzo rzadko. I na spojrzeniach się kończy Wzięcie drugiego kota nie zwalnia nas z obowiązku zabawy, w przeciwieństwie do udzielanych na forum beztrosko rad, że drugi kot rozwiąże problem nudy tego pierwszego; wręcz przeciwnie, tym bardziej musimy im ją zapewnić, żeby nie bawiły się swoim kosztem. Niestety, wiele osób nie widzi tego kosztu, wydaje im się, że skoro nie leje się krew to jest OK. W jakimś wątku przelotnie przeczytałam o tym, jak dwa koty wypychały się z rozety, jeden wypadł, wyładował się na trzecim, i towarzyszyło temu rozbawienie piszącego. Nie widziałam w tym nić zabawnego, wręcz przeciwnie, to prosta droga do odwiedzenia za jakiś czas wątku "Nagła i niespodziewana zmiana stosunków między kotami". W przypadku ogromnej większość tam piszących zmiana nie jest ani nagła, ani niespodziewana, jest jedynie eskalacją tego, co oglądali na co dzień, ale przecież krew się nie lała. Prawda jest taka, że jak już się leje, to na ogół mamy pozamiatane. Szansę na zmianę mamy dopóki do tego nie dopuścimy. Bo nawet, jeśli się nigdy nie poleje, bardzo trudno jest nam potem dostrzec związek pomiędzy kotem żyjącym w stałym napięciu, czy ten drugi mnie zaraz zaczepi, czy dziś da mi spokój, a jego różnymi, nawracającymi, trudnymi do wytłumaczenia problemami zdrowotnymi."
|
|
Czw 19:33, 09 Kwi 2015 |
|
|
|
|
Forum RAGDOLL'owo, czyli wszystko o RAGDOLLACH Strona Główna
» RAGDOLL - opieka i wychowanie |
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa) Idź do strony Poprzedni 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10 Następny
|
Strona 5 z 10 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|