Forum RAGDOLL'owo, czyli wszystko o RAGDOLLACH Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Dokocenie - ragdolka i europejczyk, nasila się agresja
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum RAGDOLL'owo, czyli wszystko o RAGDOLLACH Strona Główna » RAGDOLL - opieka i wychowanie Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Dokocenie - ragdolka i europejczyk, nasila się agresja
Autor Wiadomość
gr8
Początkujący



Dołączył: 23 Paź 2016
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

Post Dokocenie - ragdolka i europejczyk, nasila się agresja
Gdzieś wyczytałam, że przy dokacaniu pojawia się załamka na ogół 5 dnia. To prawda. Jestem kłębkiem nerwów i łapię doła...

Zacznę od początku. Dymek to kocur schroniskowy, wykastrowany ponad tydzień temu. Wzięliśmy go 3 miesiące temu jako 6 miesięcznego malca, a u weterynarza okazało się, że ma co najmniej 1 rok. Z zachowania jest zrównoważony, „ocieraśny”, czujny, kocha się bawić i spać. Czasem lubi pobyć sam, czasem ma taką głupawkę, że całe mieszkanie lata.
Naszą dziewczynkę wzięliśmy 5 dni temu i ma 4 miesiące, jest wysterylizowana. Zapoznanie odbyło się w nastepujący sposób:

1 DZIEŃ

Mała została odizolowana w osobnym pokoju, Dymek tak samo. Po paru godzinach zamieniliśmy koty pokojami, by poznały swoje zapachy. Potem wróciły do siebie, znów zamiana, znów do siebie. Dymek dostał do wąchania jej transporter, Mała już w aucie dostała skarpetkę na której był zapach rezydenta. Żaden z kotów nie był dłużej sam niż 10 minut, nawet w nocy.
Felliway friends został włączony dobę przed przybyciem Małej.

2 DZIEŃ

Następnego dnia znów zamiana pokoi, znów do siebie, itd. Później pokazaliśmy Dymkowi małą zamkniętą w transporterze. Podszedł do niej z najwyższą ostrożnością jakby to była bomba która wybuchnie jeśli wykona za szybki ruch, zaś ona kręciła się i miauczała w transporterze, zauważając go dopiero jak był pół metra od niej. Nawiązały kontakt wzrokowy, Dymek po dłuższej chwili podszedł bliżej a ona zaczeła syczeć i prychać. Znowu odizolowaliśmy koty i dopiero wieczorem wypuścilismy Małą.


Dymek strasznie chciał ją powąchać, ale Mała nie pozwalała mu się zbliżyć. Trwało to 2 dni – on podchodził, ona syczała i uciekała do jednego z kartonów (rozstawiliśmy po mieszkaniu 5 sztuk; w każdym po 3 otwory wejściowe i dziurki na łapki). Dymek nie narzucał się – jak Mała go odstraszała, to zostawiał ją w spokoju, czasami tylko leżał niedaleko jej kryjówki i obserwował przez kilka, kilkanaście minut. Ogólnie Mała czuła się w mieszkaniu swobodnie i chodziła wszędzie jak po swoim, a on nie odpuszczał jej nawet na krok, jak cień-prześladowca. Ciągle, ale to ciągle się na nią patrzy, bardzo często zaczaja się na nią.

Kotki karmiłam równocześnie i jadły niedaleko od siebie. Głaskałam też oba naraz. Bawiłam oba naraz 1 wędką, ale parę razy niechcący jeden kot skoczył na drugiego i skończyło się prychaniem. Innym razem Dymek zaczął odpędzać wzrokiem Małą, więc zaczełam używać 2 piórek na kijku – każdy miał wtedy własną rekę człowieka i własną zabawkę niestety, szybciej lub później Dymek przepędzał Małą i tak i tak. Mówiłam z celową i przesadną ekscytacją patrząc raz na jednego, raz na drugiego. Jeśli rezydent chciał więcej zabawy/przytuleń to mu to zapewniałam, Małą zostawiałam wtedy w spokoju.
W końcu Mała dała się powąchać i zaobserwowaliśmy, że np. ganiają się razem bez kontaktu fizycznego, innym razem oba siedziały na parapecie i obserwowały świat. Pozwoliłam sobie brać na ręce rezydenta, potem Małą (krócej niż jego bo zaczynał nerwowo miauczeć pod nogami) i potem znów jego – wszystko po to by rezydent nie był zazdrosny, by zobaczył że lubię nowego kota a on nie straci przez to pozycji.
Raz Dymek pozwalał Małej skorzystać z kuwety, innym razem wymuszał spojrzeniem by z niej wyszła lub co gorsza dopadał w kuwecie i gryzł w kark. Mamy 3 kuwety.

Od samego początku nie pozwalał jej się bawić żadną zabawką, a mamy ich naprawdę sporo, w tym niektóre po 2 szt. jak np. piłki, kółka z piłeczką w środku. Jak tylko do którejś podeszła, od razu atak wzrokiem lub gryźnięcie w kark. Obserwuję, że Mała staje się apatyczna tzn. ma ogromne chęci by się pobawić, ale Dymek ją blokuje. Pozwala jej tylko jeść i spać.

4 DZIEŃ

Odkąd Mała pozwoliła mu na kontakt fizyczny, Dymek stał się agresywniejszy. Bywało że kiedy Mała miauknęła mi pod nogami, on zaraz przybiegał z drugiego końca mieszkania i łapał ją lekko za kark, próbując na niej usiąść. Czasem mu się poddawała, czasem nie. Czasem miałam wrażenie, że Dymek zaraz ją ugryzie, a on polizał ją np. po karku albo po uszku. Z kuwetą podobnie, raz leciał do niej z drugiego końca mieszkania jak torpeda by przegonić, kolejnym razem tylko obojętnie spojrzał. Koty zaczeły się częściej ganiać po mieszkaniu. Dalej nie jestem pewna, czy to zabawa z chęci czy wymuszona. Zawsze to Dymek goni Małą. Dopadał ją, gryzł i pojawiały się nieprzyjemne dźwięki, każdy z kotów poleciał w inny kąt a po chwili Mała znów wybiegała, jakby zapomniała co się przed chwilą wydarzyło i znów albo spięcie, albo tylko pacnięcie w biegu w tylną łapę. Zazwyczaj gdy Mała jest schowana, Dymek łazi po mieszkaniu i miauczy, świergocze w taki smutny sposób.
W nocy nastapił jakby przełom i kiedy Mała położyła się obok nas na łóżku, Dymek położył się niedaleko niej.

5 DZIEŃ

W zasadzie działo się to samo co dnia poprzedniego, lecz wieczorem doszło do poważnej bijatyki.

Próbowałam bawić się z dwoma kociakami naraz wędką, ale jak tylko Mała podeszła Dymek odstraszył ją wzrokiem. Serce mi pękało gdy zobaczyłam moją małą kruszynkę siedzącą w kącie, obserwującą zabawę z dala – tak strasznie chciała dołączyć... Postanowiłam wymęczyć rezydenta i bawiłam się z nim tak długo aż zaczał głośno sapać i sam odszedł. Zaczełam się bawić z Małą, Dymek obserwował i nagle dopadł zabawkę, płosząc Małą. No to znów bawiłam rezydenta, odszedł, zachęciłam do zabawy Małą a ten diabeł znowu się wtrącił i kiedy się z nim bawiłam, a malutka wyszła do innego pokoju i przycupnęła pod praniem, ten nagle wystrzelił jakby widział przez ściany i tym razem dopadł Małą, nie pozwalając jej uciec. Nie interweniowałam. Koty same się rozeszły. Po 10 min słyszę znowu dłuższą bójkę, znów spokój, ale 30 min później jak kładłam się spać Dymek dostał takiego szału, że atakował malutką i co udało jej się uciec, to znów zaciekle atakował. Na nic komenda „nie” którą zna, na nic klaśnięcia by odwrócić uwagę, po prostu wyglądało to jakby postawił sobie za cel zamordowanie jej. W końcu Mała wbiegła do kartonu, Dymek za nią i tam zaczeły się kotłować. Zalamany Nie wytrzymałam i interweniowałam po raz pierwszy. Zaniosłam Dymka do drugiego pokoju, a mąż poszedł tam nocować, aby rezydent nie odreagował sikaniem nam na pościel – raz tak się zdarzyło, opróżnił cały pęcherz na moją poduszkę kiedy zostawiłam go samego w pokoju na godzinę, aby nakarmić Małą i pozwolić jej w spokoju skorzystać z kuwety. Było to 2 dnia jej pobytu. Poza tym, nasze kontakty są tak samo dobre jak przed dokoceniem.

A Mała sama w nocy była zupełnie innym kotem! Szalała, bawiła się, tuliła, właziła pod pościel i skakała jak wiewiórka. Aż mi się płakać chciało wtedy i teraz też... Bo ona ma w sobie tyle energii, tyle miłości a jest zmuszona do wegetowania przez rezydenta...

6 DZIEŃ (dzisiaj)

Ranek był spokojny. Po otwarciu drzwi, koty pooglądały się, Dymek obwąchał Małą. Rezydent jak zwykle chodził za Małą jak cień. W pewnym momencie tu jej siadł w ciszy na grzbiet, tu ją polizał po karku. Mała spała na drapaku, to przyszedł i polożył się obok niej tak blisko, że dotykał przednimi łapami jej ogona. Nie spodobało jej się to. Machneła łapą, on jej oddał, ona położyła głowę, on obmył sobie łapkę i po chwili wyszedł do drugiego pokoju. Oczywiście przybiegł, jak tylko usłyszał że malutka zeszła z drapaka. Zaczełam się kręcić po kuchni, oba kociaki mi towarzyszyły, Mała była zainteresowana tym co robię, Dymek trochę tak ale bardziej patrzył kiedy Mała da mu okazję do ataku.
Postanowiłam się z kociakami pobawić. Wziełam piłkę tenisową i tym razem turlałam ją: 5 razy dla siebie od ręki do ręki, potem do Dymka raz (brał ją w łapki i boksował tylnymi), zabierałam mu ją, znów dla siebie 5 razy i do Małej raz (ona skulona tylko smętnie trącała piłkę łapką) i też jej zabierałam. Zabawa trwała może z minutę i kiedy ja się bawiłam piłką sama ze soba, Dymek skoczył i gryząc przydusił Małą do podłogi. Uciekła na parapet i w tej chwili oba koty leżą na nim pół metra od siebie.

Czy popełniam gdzieś błąd? Co jeszcze mogę zrobić, aby kociaki zaczęły się choć tolerować? Kiedy rezydent pozwoli Małej bawić się zabawkami? Chciałabym też móc bawić się z Małą i tulić ją bez obaw, że narażę ją przez to na przykrości.

Proszę mądre głowy o pomoc i rady, bo mimo iż przekopałam internet w poszukiwaniu informacji, to nie wiem co mam dalej robić. Mam wrażenie że zaczyna być gorzej. Boję się myśleć, co będzie w nocy Niepewny


Ostatnio zmieniony przez gr8 dnia Pią 12:00, 20 Sty 2017, w całości zmieniany 1 raz
Pią 11:44, 20 Sty 2017 Zobacz profil autora
justka_s2
Ambitny



Dołączył: 15 Lis 2016
Posty: 108
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce

Post
Kocur potrzebuje czasu. Tym bardziej, że był dopiero niedawno wykastrowany, więc hormony buzują jeszcze, a kocury są bardzo terytorialne. Jego zachowania to typowe dla samca próby podporządkowania sobie nowego osobnika

Dobre jest to, że pozwala jej jeść niedaleko siebie i gdy mała śpi, to przynajmniej jej nie niepokoi. Dobrze też, że nie robi jej w sumie większej krzywdy.
Ale na wspólne zabawy jest jeszcze za wcześnie. Myślę, że na razie nie powinnaś im urządzać wspólnych zabaw z wędką czy piłką, jeśli już to raczej osobno i ew. w innym pomieszczeniu.
Jeśli sytuacja będzie się pogarszać, to wtedy będziesz musiała odizolować od siebie koty na jakiś czas i potem zaczynać dokocenie od nowa.

Ale myślę, że tutaj głównym problemem jest to, że on jeszcze zachowuje się mimo kastracji jak rasowy kocur po prostu.


Ostatnio zmieniony przez justka_s2 dnia Pią 12:13, 20 Sty 2017, w całości zmieniany 1 raz
Pią 12:12, 20 Sty 2017 Zobacz profil autora
gr8
Początkujący



Dołączył: 23 Paź 2016
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

Post
Myslałam nad osobnymi zabawami, ale Dymek jak tylko usłyszy że Mała się czymś bawi to rwie się, pędzi na złamanie karku byleby tylko odebrać zabawkę lub Małą pobić. Musiałabym się z nią zamykać w innym pokoju, ale jak Dymek będzie słyszał naszą zabawę to czy po wyjściu nie będzie gorzej? Nie rzuci się na nią sfrustrowany że nie mógł być tam gdzie ona i nie mógł się bawić?

EDIT
Obecnie jest tak, a dla mnie to cisza przed burzą....

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez gr8 dnia Pią 12:25, 20 Sty 2017, w całości zmieniany 1 raz
Pią 12:21, 20 Sty 2017 Zobacz profil autora
kociamama
Legendarny Kociarz



Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 15121
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bydgoszcz

Post


Też sądzę, że czas musi zrobić swoje.
Na razie zabawy koniecznie w oddzielnych pokojach.
Najpierw bawisz się z kocurkiem, tak do upadłego.
Następnie bierzesz małą do innego pokoju i się z nią zamykasz.
Trzeci etap, to zostawiasz malutką na chwilkę po zabawie i wychodzisz do rezydenta, żeby ponownie troszkę się z nim pobawić.
On nie powinien siedzieć pod drzwiami i czekać, bo wtedy może małą dopaść.

Od czasu do czasu możesz zastosować matczyny chwyt za karczycho, gdy bedzie zbyt agresywny.

Teraz, jak mówi Justka, to typowe samcze zachowania, ale nie powinnaś pozwolić, żeby zbyt malutką stłamsił psychicznie.

Powodzenia i cierpliwości, a będzie dobrze.
Pią 14:08, 20 Sty 2017 Zobacz profil autora
justka_s2
Ambitny



Dołączył: 15 Lis 2016
Posty: 108
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce

Post
Myślę, że nie rzuci się wtedy na małą, ewentualnie może twój mąż go czymś wtedy zajmie?
A jeśli coś będzie skakał, to delikatnie mu tego zabroń, np odsuń go od małej, powiedz "nie wolno". A swoją drogą, to na zdjęci obydwa wyglądają raczej na zrelaksowane


Ostatnio zmieniony przez justka_s2 dnia Pią 14:11, 20 Sty 2017, w całości zmieniany 1 raz
Pią 14:10, 20 Sty 2017 Zobacz profil autora
gr8
Początkujący



Dołączył: 23 Paź 2016
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

Post
Cóż, to moje pierwsze koty w życiu a mam trzydziechę na karku Zawsze w moim życiu były psy i jakoś łatwiej mi było radzić sobie z ich problemami.

Z kotami trochę się boję, że mnie znienawidzą jak zrobię coś nie po ich myśli - choćby to nasikanie mi na poduszkę - w życiu bym nie przypuszczała, że zamknięcie się z Małą na godzinę tak na niego podziała. Póki co próbowałam pokazywać mu głosem, że coś robi nie tak ale teraz nie jestem pewna czy on w ogóle rozumie komendę "nie wolno", bo generalnie zawsze był tak grzeczny że może ze 3-4 razy tak do niego powiedziałam, kiedy wskoczył na blat w kuchni lub na kuchenkę. Świetnie za to zna słowo "Au" Yellow_Light_Colorz_PDT_16 Setki razy podczas zabawy ugryzł mnie za mocno i zawsze po tym słowie puszczał i zdawał się być zawstydzony.

Mąż jest bardzo zaangazowany w nasze kocie życie, ale jak na złość dokładnie teraz ma taki nawał pracy, że wraca do domu po 12-14 godzinach pracy Zalamany

Też mi się wydaje, że koty są zrelaksowane ale to chwila moment jak dochodzi do spięcia. Chociaż teraz po raz pierwszy śpią tak blisko siebie i się dotykają. Może to dobry znak?
[link widoczny dla zalogowanych]

Nie rozumiem, skoro koty pozwalają już sobie na taką bliskość, to czemu potem dochodzi do walk? Jestem pewna, że w wielu wątkach widziałam opis, że kotki liżą się, tulą a tu bach! Bitwa z fruwającymi kłakami. Dlatego już przygotowuję się psychicznie, że to tylko chwilowe i będę musiała uważać na malutką

Ogólnie jak mam traktować koty? Rezydentowi zapewniam stałą dawkę czułości, a co z Małą? Głaskanie jej w jego obecności polepsza/pogarsza sprawę? Mogę do nich mówić i patrzeć na nie? Doszło już do tylu ataków, że sama nie jestem w stanie wydedukować, czy moje zainteresowanie danym kotem polepsza czy pogarsza stosunki. Może natarcie ich kocimiętką lub walerianą coś da?

Gdy koty się obudzą, najedzą to spróbuję się z nimi oddzielnie pobawić - wpierw z rezydentem, tylko kurcze Mała może próbować się przyłączyć... A ja będę patrzeć z krwawiącym sercem jak zostaje przegoniona i samotnie w kąciku będzie na nas patrzeć. Serio, w takich chwilach mam ochotę związać agresora wędką i utulić poszkodowaną

A co z nocą? Wtedy agresja Dymka wyraźnie wzrasta i pokrywa się to z jego nocnym "odpałem do szaleństw" - mam profilaktycznie odizolować maleńką, czy zobaczyć co się będzie działo?

Ogromnie Wam dziękuję za zainteresowanie moim tematem. Padam Nie miałam się do kogo zwrócić i czułam że już psychicznie nie daje rady sama się zmagać z tym tematem.
Pią 15:07, 20 Sty 2017 Zobacz profil autora
justka_s2
Ambitny



Dołączył: 15 Lis 2016
Posty: 108
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce

Post
Generalnie one muszą mieć trochę wolnej przestrzeni, bez ciebie, żeby mogły się dogadać. Jeśli będziesz zbytnio ingerować, to konflikt może się zaostrzyć. A to że tak śpią, to bardzo dobry znak.

Nie martw się za bardzo i ingeruj tylko w bardzo konfliktowych sytuacjach. Takie kocie docieranie się i bijatyki będziesz miała nie tylko teraz, bo walka to walka o swoje prawa.
Nie zawsze kocia przyjaźń wygląda tak pięknie jak na obrazku, czasem aż kłaki lecą Wesoly

Chwyt za kark jest super!!!!!
Pią 15:15, 20 Sty 2017 Zobacz profil autora
naranja
Doświadczony



Dołączył: 26 Lis 2013
Posty: 1165
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Katowice

Post
Myślę,ze wszystko będzie dobrze Wesoly , to dopiero pięć dni, trzeba dać im jeszcze czas, ale tak jak dziewczyny napisały jeżeli kocur będzie chciał zbyt stłamsić małą trzeba ingerować zdecydowanie Wesoly
Pią 15:25, 20 Sty 2017 Zobacz profil autora
gr8
Początkujący



Dołączył: 23 Paź 2016
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

Post
Gdzieś przeczytałam tu na forum by ingerować także wtedy, gdy kocurek będzie chciał wejść jej na plecy i złapać zębami za kark - czy faktycznie mam się wtrącić? Ścisnąć dwoma palcami za skórę na karku i powiedzieć zdecydowanie "nie wolno"? A jak się zachować jesli się odwróci i i mi okaże agresję/niezadowolenie? Nie chcę popełnić żadnego błędu, by go nie zrazić do siebie, bo on też jest u mnie od niedawna.

No i jeśli faktycznie miałbym go za to karcić, to niestety muszę chodzić za nimi krok w krok, bo takie zachowanie względem Małej zdarza się w ciągu dnia wiele, wiele razy, choć dzisiaj koty nic tylko śpią a już jest prawie 16.00. Nawet jeść nie wołają
Pią 15:44, 20 Sty 2017 Zobacz profil autora
justka_s2
Ambitny



Dołączył: 15 Lis 2016
Posty: 108
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce

Post
Nie dopuszczaj do gryzienia. Jeśli coś takiego robi to wtedy bierzesz za skórę na karku i przenosisz w inne miejsce. Kot w takiej pozycji wiotczeje - tak matka przenosi swoje młode i na pewno nie okaże ci agresji. Widzę że trochę się boisz 😉 Ale to są twoje pierwsze koty i spokojnie, z czasem nauczysz się kocich zachowań i poznasz lepiej ich świat. I spokojnie - nie musisz chodzić za nimi krok w krok. Daj im trochę przestrzeni🙂 Pamiętaj o jednym - koty są bardzo empatyczne i doskonale wyczuwają nastrój. Jeśli będziesz nerwowa to im się to też udzieli. Spokój i opanowanie 😃 No i piszesz że do tej pory miałaś psy. Koty to zupełnie coś innego, ale jak je poznasz to do końca życia się od nich nie uwolnisz 😁


Ostatnio zmieniony przez justka_s2 dnia Pią 17:31, 20 Sty 2017, w całości zmieniany 1 raz
Pią 17:26, 20 Sty 2017 Zobacz profil autora
gr8
Początkujący



Dołączył: 23 Paź 2016
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

Post
Czytałam o podnoszeniu za skórę na karku, ale gdzieś spotkałam się z opinią że tak nie należy podnosić dorosłych kotów, własnie dlatego że są już dorosłe. Chyba chodziło o napięcie skóry, czy coś takiego. Dymek ma około roku i waży około 3 kilo.

Już nie mogę się doczekać aż mąż wróci Wtedy wezmę Małą do pokoju i wytule, wybawię za cały dzień Heart Rezydenta już wybawiłam, Mała włączała się do zabawy ale sporadycznie i wycofywała się gdy uznała że Dymek przebiegł obok niej zbyt blisko.

W ciągu tych 2 godzin doszło do 3 spięć, ale były lightowe no i Dymek akurat chciał maleńką złapać za kark gdy trzymałam w ręce puszkę coli. Zgniotłam ją szybko, koty wzdrygnęły się a ja spojrzałam na kocurka i powiedziałam "nie wolno" stanowczym głosem. Poszedł sobie, a Mała pielęgnuje futerko.

To prawda, strasznie przeżywam ich spięcia.... Próbuję się wyluzować, ale to nie takie proste
Pią 18:11, 20 Sty 2017 Zobacz profil autora
joanna_d
Pasjonat



Dołączył: 17 Wrz 2014
Posty: 533
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin

Post
Oj wiem coś o tym, że to nie takie proste! Właśnie przechodzę przez podobne dylematy z moimi kociurami. Mam bardzo podobną sytuację, spią obok siebie a później starsza atakuje młodą Smutny Trzymam więc kciuki i za siebie i za Ciebie żeby w końcu się dogadały te nasze koty przebrzydłe Jezyk
Pią 18:49, 20 Sty 2017 Zobacz profil autora
kociamama
Legendarny Kociarz



Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 15121
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bydgoszcz

Post


Nie dwoma palcami za karczycho.
Łapiemy zdecydowanie całą dłonią i dość mocno, żeby sią "gad" nie wyślizgnął.
Mocny chwyt nie pozwala na obrót, poza tym to chwyt, którym matka przenosi kocięta w sytuacjach zagrożenia. Wtedy kociak zamiera i jest potulny, jak baranek.
Nie ma więc zagrożenia, że Cię zaatakuje.
Staraj się nie nadużywać tego chwytu, ale jak już to zrobisz, pamiętaj, żebyś chłopaka przytrzymała, aż się uspokoi. Nigdy nie krzycz, tylko spokojnie, ale stanowczo - "nieee"
Nie puszczaj go nagle.
Zaczekaj, aż się rozluźni. Wtedy spokojnym głosem pochwal, drugą ręką pogłaszcz i rozluźnij chwyt.

Raczej nie przenoś kota za kark, bo to go może zaboleć.
Jeśli musisz go przenieść, to podtrzymaj za pupsko.

Generalnie możesz gadać do kociejstwa cały czas spokojnie i pieszczotliwie.

Sama tak się nie stresuj, bo koty czują, że Ty się denerwujesz i dokładnie nie wiedząc dlaczego też się denerwują.
Zachowaj spokój, a wszystko pomaleńku się poukłada.
Trzymam kciuki za poprawne układy kocio - kocie. Heart

Też jestem w przewadze psiarzem i dokładnie rozumiem Twoje rozterki.
Wbrew temu, co teraz myślisz z kotami można nawiązać wspaniały kontakt. Wkrótce się siebie nawzajem nauczycie.


Ostatnio zmieniony przez kociamama dnia Pią 20:25, 20 Sty 2017, w całości zmieniany 1 raz
Pią 20:17, 20 Sty 2017 Zobacz profil autora
miaukoaga
Ekspert



Dołączył: 19 Mar 2015
Posty: 2370
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: warszawa

Post
Spróbuj też krople bacha chociaż mam pomysł jest taka obroża z fermonami na uspokojenie dal kocurka wiesz może to by zadziałało...
Pią 21:13, 20 Sty 2017 Zobacz profil autora
gr8
Początkujący



Dołączył: 23 Paź 2016
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

Post
Jesteście naprawdę wspaniali Heart Czuję że mam w Was wsparcie i wiem, że jakoś się w naszym domku poukłada. Tylko kiedy, hłe hłe

joanna_d napisał:
Oj wiem coś o tym, że to nie takie proste! Właśnie przechodzę przez podobne dylematy z moimi kociurami. Mam bardzo podobną sytuację, spią obok siebie a później starsza atakuje młodą Smutny Trzymam więc kciuki i za siebie i za Ciebie żeby w końcu się dogadały te nasze koty przebrzydłe Jezyk


Ojej, czytałam o Twoich cudach i o koncertach, jakie miewasz w domu. Ja też trzymam kciuki za Wasze układy i aby nasze futerka jak najszybciej przestały nas stresować Ya winkles

kociamama napisał:


Nie dwoma palcami za karczycho.
Łapiemy zdecydowanie całą dłonią i dość mocno, żeby sią "gad" nie wyślizgnął.
Mocny chwyt nie pozwala na obrót, poza tym to chwyt, którym matka przenosi kocięta w sytuacjach zagrożenia. Wtedy kociak zamiera i jest potulny, jak baranek.
Nie ma więc zagrożenia, że Cię zaatakuje.
Staraj się nie nadużywać tego chwytu, ale jak już to zrobisz, pamiętaj, żebyś chłopaka przytrzymała, aż się uspokoi. Nigdy nie krzycz, tylko spokojnie, ale stanowczo - "nieee"
Nie puszczaj go nagle.
Zaczekaj, aż się rozluźni. Wtedy spokojnym głosem pochwal, drugą ręką pogłaszcz i rozluźnij chwyt.

Raczej nie przenoś kota za kark, bo to go może zaboleć.
Jeśli musisz go przenieść, to podtrzymaj za pupsko.

Generalnie możesz gadać do kociejstwa cały czas spokojnie i pieszczotliwie.

Sama tak się nie stresuj, bo koty czują, że Ty się denerwujesz i dokładnie nie wiedząc dlaczego też się denerwują.
Zachowaj spokój, a wszystko pomaleńku się poukłada.
Trzymam kciuki za poprawne układy kocio - kocie. Heart

Też jestem w przewadze psiarzem i dokładnie rozumiem Twoje rozterki.
Wbrew temu, co teraz myślisz z kotami można nawiązać wspaniały kontakt. Wkrótce się siebie nawzajem nauczycie.


Spróbuję, gdy da mi okazję. Właśnie teraz zaczał swoje „wojenne śpiewy”, niby uroczy nieco smutny świerkot i miauczenie, ale już coraz częściej szuka okazji aby zaatakować Małą. Między 16.00 a 23.00 doszło do kilku spięć, ale nie musiałam jeszcze interweniować.

Co do stresu.... Sama nie wiem jak zmienić podejście. Niby wiem, że się nie pozabijają, ale ciągle mam odruch by lecieć i w razie czego ratować słabszego, bo on taki biedny, niekochany i nieszczęśliwy.

miaukoaga napisał:
Spróbuj też krople bacha chociaż mam pomysł jest taka obroża z fermonami na uspokojenie dal kocurka wiesz może to by zadziałało...


Czytałam o tych kroplach, póki co od 7 czy 8 dni używam Feliway Friends.


Zrobiłam dziś dodatkowy karton z mniejszymi wejściami, aby Mała mogła się w nim schować w razie ataku. Była tam kilka razy, Dymek tylko wsadził głowę, ale sądzę że gdyby się postarał to wlazłby tam cały.... Niestety, nie ma między nimi aż tak wielkiej różnicy w wielkości, aby tylko ona mogła się tam zmieścić.

Dymka ze 40 minut temu raz jeszcze wybawiłam, aż dyszał, wystawił jęzorek i odechciało mu się skakać, ale co z tego skoro już odzyskał siły... Już szuka celu...


A tak czysto teoretycznie... Czy ktoś z Was umiałby ocenić, jak przy takim dokoceniu sprawdziłby się jakiś element „osłabiający” rezydenta? Mam na mysli np. założenie mu zwierzęcych skarpetek, albo kołnierza pooperacyjnego, coś by nie czuł się (jakby to ująć) w pełni sprawny/pełni sił. Pytam, ponieważ mój mąż puścił mi pewien utwór, gdzie było dużo basu, a Dymek od razu poleciał na półkę i stamtąd zdegustowany obserwował pokój. Jest kotem działkowym i nie jest przyzwyczajony do muzyki, toteż na razie słuchamy jej bardzo cicho. Teraz jednak się zapomnieliśmy i wielki szok! Mała niespodziewanie poczuła się dużo pewniej i zaczeła hasać po mieszkaniu to w jedną to w drugą stronę, co chwilę bawiąc się piłeczką. To było cudowne!!!! – Dymek zero reakcji – patrzył ale nie miał ochoty zejść. Dopiero gdy Mała odbiła się od kartonu tuż pod nim i przestraszyła go, zeskoczył i teraz to on ją przestraszył. No i na tym swobodne zachowanie maleńkiej się skończyło. Zalamany Uciekła do innego kartonu i siedziała tam przez dłuższy czas.
Pią 23:57, 20 Sty 2017 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum RAGDOLL'owo, czyli wszystko o RAGDOLLACH Strona Główna » RAGDOLL - opieka i wychowanie Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin