Autor |
Wiadomość |
BabaJaga
Ekspert
Dołączył: 18 Sty 2014
Posty: 4120
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: okolice Gdańska
|
|
|
|
To był po prostu stuprocentowy FOCH. Pierwszy 'kwalitet" focha
|
|
Pon 21:08, 25 Mar 2019 |
|
|
|
|
GosiaM
Ambitny
Dołączył: 10 Gru 2018
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
|
|
BabaJaga,
No też tak pomyślałam, że strzelił zawodowego focha. Tak to wyglądało. Tylko w życiu nie słyszałam, żeby koty tak potrafiły. Ale pewnie mało wiem . Szczególnie, wystarczy tu wspomnieć, że nazwę Ragdoll usłyszałam po raz pierwszy w życiu ze trzy miesiące temu...
Leon jest znowu sobą cień prywatny, ochrona osobista zdecydowanie naruszająca strefę osobistą swojej poddanej (czytaj mła ). Bezustannie dążący do zachowania przynajmniej jednej stycznej w tym układzie. Choćby końcówką ogona
Cud, miód i szał uprzęży. Tak to ja rozumiem
GM
|
|
Wto 11:32, 26 Mar 2019 |
|
|
kociamama
Legendarny Kociarz
Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 15121
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Bydgoszcz
|
|
|
|
Foszki się zdarzają, ale to tylko dowód na to, że jego miłość wielka jest i uważał się za zdradzonego.
|
|
Wto 13:15, 26 Mar 2019 |
|
|
GosiaM
Ambitny
Dołączył: 10 Gru 2018
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
|
|
Dzień dobry,
Leon sam, z własnej niewymuszonej woli wskoczył na kanapę do męża mego na odległość do głaskania. Rozejrzał się, co by tu zrobić, spojrzał pytająco (i co dalej?) i otrzymawszy słabą zachętę: ej kocie, nie pomyliłeś się czasem? zrobił kółeczko wokół własnej osi, włączając wszystkie, do tej pory perfekcyjnie działające, czujniki parkowania. A bo nie pisałam jeszcze, że takie ma?
Ma. Tylko działają na odwrotnej zasadzie niż te w samochodzie. Jemu czujki zaczynają wyć, kiedy się obiekt, czyli ja, oddala. Wszystko zaczyna mu wtedy pikać i świecić, a żyroskop i wysokościomierz natychmiast włączają radar nastawiony na poszukiwanie: gdzie ona jest ?
Pławię się w tym egoistycznym, nakierowanym na wyłączność cieple kociego przywiązania.
To pierwsze moje takie zwierzę, tak bardzo mnie lubiące. Mieliśmy, co prawda, psa, w moich latach nastoletnich. Bazyla, uratowanego, jako szczeniak w wrośniętym w szyję sznurkiem-urwał się z gałęzi, na której ktoś go powiesił, i przybłąkał do mojej babci, która na wsi znana była z tego, że żadnego stworzenia nie opuści w potrzebie. Dlatego na podwórku były zawsze jakieś nowe koty i psy, a swego czasu nawet sarenka, którą babci podrzucono. Mądrość mojej babci była tak wielka, że nie pozwoliła jej dotykać ani oswajać, odkarmiła, podleczyła i wypuściła do lasu. Jeszcze kilka razy wracała piękna, już sarna, pod domostwo, ale za każdym razem na coraz dalszą odległość. Piękna migawka z dzieciństwa. No więc, kiedy Bazyl ze sznurkiem przybył (albo został podrzucony) wsparcie również otrzymał. Jak już się wykurował rodzice zabrali go do nas. Bazyl nas bardzo kochał, ale był okropnie trudnym psem do ułożenia. Miłość swą okazywał na przykład wsiadając ze mną od autobusu pełnego ludzi, albo wpadał za siostrą do jej podstawówki, siejąc strach i pożogę, bo to wielki pies był, obciążony nieuleczalnym ADHD…. Nie było na niego zamknięcia. Przez tę zgrubiałą szyję ściągał wszystko bez problemu, łącznie z kolczatką, umiał robić podkopy i bardzo wysoko skakać. Dodam, że finalnie miał kojec z fundamentami betonowymi i siatką-sufitem i wraz uciekał. Tak więc swoiste przywiązanie Bazyla było na dłuższą metę mocno męczące;)
A Leonie jest wspaniałe. Czuję się jak wybranka losu, obdarzona miłością księcia z bajki. Białego rumaka i połyskującą zbroję mu podaruję. Podaruję mu nawet to, że tak, jak wczoraj, musiałam mu portki w wannie uprać, bo coś nie pykło w kuwecie. Nie zrozumiał niestety moich dobrych intencji, za to wykazał się iście kocim sprytem w wyślizgiwaniu się z rąk. A ja mam nauczkę.
Następnym razem wezmę nożyczki w rękę, zamiast prysznica. Taka sytuacja…
GM
Ostatnio zmieniony przez GosiaM dnia Śro 15:05, 27 Mar 2019, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Śro 15:04, 27 Mar 2019 |
|
|
BabaJaga
Ekspert
Dołączył: 18 Sty 2014
Posty: 4120
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: okolice Gdańska
|
|
|
|
Mnie też zawsze rozczula to ragdollowe wierne i nieustanne podążanie za swoim dwunogiem. Niczym cień. Zawsze cichutko się pojawia, często z nie wiadomo skąd wcześniej wyjdzie i jest. Po prostu jest. Blisko
Biedny ten Bazylek. Jak dobrze, że się uwolnił z tej straszliwej uwięzi i trafił do Twojej babci o wspaniałym, czułym sercu. Był moż potem zbyt namolny, ale to tak z miłości i przywiązania do Waszej rodziny.
|
|
Śro 17:04, 27 Mar 2019 |
|
|
GosiaM
Ambitny
Dołączył: 10 Gru 2018
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
|
|
BabaJaga,
Bazyl to pies-historia. Przygód z nim nie zabrakłoby na powieść. Kochał nas a my jego, ale dał nam popalić. Niestety z wiekiem ciemna strona jego usposobienia dawała o sobie znać. Uwalniając się z kolejnych zabezpieczeń, stawiał pod murem wybiórczo ludzi. Ze szczególnym umiłowaniem do terroryzowania Bogu ducha winnej, drobniutkiej i przemiłej listonoszki. Gdyby tylko uciekał, to nie byłoby problemu. Tu sprawa była poważniejsza. Dużo by o nim pisać. Szczęśliwie, w nikt nie ucierpiał, no może oprócz portfela tatowego za zniszczenia lub samą próbę zniszczeń różnych części garderoby osób uznanych przez Bazyla za persona non grata. W całym swoim piętnastoletnim życiu ze trzy takie akcje zaliczył. O trzy za dużo, ale odszedł śmiercią naturalną, mimo iż blisko było…. Inne czasy.
Co ciekawe, i jego i szalonego kota Mikiego jakoś pamięć jako pierwszych przywołuje, jak jakieś zjawiska paranormalne.
Dobrze, że Leon jest pokojowo nastawiony i żadne awantury mu nie w głowie. On się nie umie bić i nie dąży do żadnego zwarcia, z wyjątkiem tych z nędznymi piórkami wędki. Jak do nas jechał pierwszego dnia, to miał takie spore zgrubienie na karu. Myślałam, że to blizna po czipie, ale wetka mnie wyprowadziła z błędu-to była blizna po ranie zadanej najpewniej przez innego kota w schronisku. Do tej pory zachodzę w głowę, jak to się mogło stać. Chyba mu któryś do klatki na tę głowę musiał wejść sam. Nie widzę innej opcji. Brak agresji u Ragdollków-tu się pani Baker ten koktajl genetyczny udał.
GM
|
|
Śro 18:05, 27 Mar 2019 |
|
|
GosiaM
Ambitny
Dołączył: 10 Gru 2018
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
|
|
Bry,
Jak to możliwe, że kot lubi obcinanie pazurów? Zjawisko nadprzyrodzone.
Wczoraj się Leon z Synem Pierwszym zagalopowali w zabawie i bez ofiar się nie obyło. Draśnięcia małe i niegroźne, ale jaka plama na honorze ludzkim . Wzięłam więc te pazury kocie pod lupę, upomniałam futrzaka, że mimo całego mojego umiłowania jego wysokości takie akcje przeciw moim rodzonym nie będą tolerowane Słuchał, ale jakby bez zrozumienia. A pazury strasznie urosły, szkoda, że mi tak nie chcą. Wzięłam więc specjalne Leonowe nożyczki i nie napotkałam żadnego oporu, nawet trochę to Leon wyglądał jakby się do spa udał celem zażycia relaksu. Potem go głaskałam po stópkach i poduszeczkach i to samo. Lubi to, oczka mruży, mruczy i się przymila, żeby nie przestawać.
Aż się boję, że idąc dalej w takim swoistym postępie dziwności i zachowań niezwykłych, że w przyszłym roku Wam napiszę, że pojechaliśmy razem z Leonem na narty, na ten przykład A w jeszcze następnym, że Leon woli jednak snowboard
GM
|
|
Czw 15:18, 28 Mar 2019 |
|
|
BabaJaga
Ekspert
Dołączył: 18 Sty 2014
Posty: 4120
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: okolice Gdańska
|
|
|
|
He, he... rzeczywiście z Leona jakiś egzemplarz nadzwyczajnie cierpliwy. U mojego Koko to nie do pomyślenia, abym spróbowała się jego łapkami zainteresować. No, co najwyżej popatrzeć mi na nie pozwala. Ale, żeby tak skracać mu pazurki... nie do pomyślenia. Mówi, że sam sobie je umie skracać i "precz ręce od Wietnamu!"
|
|
Czw 16:58, 28 Mar 2019 |
|
|
GosiaM
Ambitny
Dołączył: 10 Gru 2018
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
|
|
Dzień dobry,
Koty to zwierzęta o mocnym umiłowaniu swojego terytorium. Tak mówią. I to by się potwierdzało. Leon na pewno już za swoje uważa całe mieszkanie. Nie straszni mu goście, nie przepada, co prawda i raczej ciągle trzyma dystans, szczególnie na początku, ale o uciekaniu czy chowaniu nie ma już mowy. Siedzi w salonie jak król przyjmujący audiencje, nieco znudzony ludzkimi sprawami. Bardzo mnie to cieszy, bo wszystko poszło w dobrą stronę. Oby tak dalej.
Wieczorami oczywiście, mój ci on! Albo, trzymając się faktów: moja ci ona! Wczoraj za to przegapił rytuał wspólnego przejścia do sypialni, na kocyk po lewej. Leon bowiem zaspał na kanapie. Ciekawa byłam, jak się zachowa, kiedy się zorientuje… Oj szybko przytupał, nawet przygalopował, jak na rumaka przystało, tocząc pianę z pyska;) czytaj: miaucząc z wyrzutem.
Rytuał spania po lewej i mizianek-przytulanek po prawej, rano po śniadaniu, jest mocno wgrany w system, powtarzalny i absolutnie uroczy. Komunikat jest jasny, niespodzianek brak. Siostra ma, ta złośliwa , skomentowała to tak: zwierzę, a jaka mądrość przez niego przemawia. Ileż to małżeństw można by uratować, jakby tak ludzie się prosto i dobitnie komunikowali?: kładę się po lewej- dobranoc kochanie, po prawej-dobry wieczór kochanie I wszystko jasne!
Mam takie pytanie w sprawie szczepień i odrobaczań kota niewychodzącego. Różnie, różne źródła podają. Trochę nie wiem, czego się trzymać. Jak to powinno być w praktyce: szczepić, odrobaczać, z jaką częstotliwością? Rozumiem potrzebę, bo nawet niewychodzący ma kontakt ze światem przez nasze buty głównie, ale z drugiej strony, żeby nie przesadzić, bo to przecież nie są leki obojętne.
Taką mam zagwostkę…
GM
|
|
Pon 11:28, 01 Kwi 2019 |
|
|
BabaJaga
Ekspert
Dołączył: 18 Sty 2014
Posty: 4120
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: okolice Gdańska
|
|
|
|
Moim zdaniem, jeśli kot jest niewychodzący, a był wcześniej dwukrotnie odrobaczony (dwukrotnie tzn. raz, a potem po krótkim czasie ponownie, czyli tak, aby nie dopuścić do wyklucia się nowych robali) zabieg ten bym sobie darowała. Dla pewności warto zbadać kał na obecność/nieobecność pasożytów.
Natomiast co do szczepień, to wg weta, do którego chodzimy, koty szczepi się co dwa lata, jedynie do ukończenia 8-ego roku życia. Bez wścieklizny, jeśli nie wychodzi, ani nie jedzie za granicę (paszport), ale szczepionką kompleksową. Wet będzie wiedział, jaka to ta na najważniejsze kocie choróbska.
Buty w domu warto trzymać poza zasięgiem kota, gdyż można na nich przywlec przede wszystkim różnego rodzaju paskudztwa grzybicze (lamblioza), z którymi bardzo ciężko się walczy.
Przezabawne te kocie zwyczaje, które opisałaś. Takie codzienne rytuały, to prawdziwa równowaga w domu. Do tego stopnia, że lekka od nich odchyłka, a już człek zaniepokojony. Gotów pomyśleć, że kot chory, albo co najmniej strzela focha
|
|
Pon 15:25, 01 Kwi 2019 |
|
|
kociamama
Legendarny Kociarz
Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 15121
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Bydgoszcz
|
|
|
|
Oj. Chwilkę mnie nie było, a tu tyle nowych opowieści kociej i psiej treści, że aż miło poczytać.
Psiarzem jestem zdeklarowanym, więc lubię takie psie "wyzwania", jak o swoim Bazylu opowiadasz.
Leon bardzo szybko w Waszym domu doszedł do pełnej ragdollowości i to nawet z górką.
Wspaniale, że możesz przeżywać te cudownie osobiste rytuały codzienne. To dowodzi wielkiej siły Waszego kocio-ludzkiego związku.
O szczepieniach nie piszę, bo BabaJaga już przepis podała.
Głaski dla kociego ideału - Pana Leona
|
|
Wto 2:33, 02 Kwi 2019 |
|
|
GosiaM
Ambitny
Dołączył: 10 Gru 2018
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
|
|
BabaJaga,
Ślicznie dziękuję za podpowiedź. Leon było odrobaczany dwa razy: w schronisku i potem w domu. Ale na wszelki wypadek zbadam go na okoliczność niepożądanych. Zadzwonię do jego wetki i spytam, jak to zrobić. Był również szczepiony, więc ulga, możemy poczekać z następnym.
Buty zostawiamy w przedpokoju, zwykle w szafach do tego przeznaczonych-takie spełnienie moich marzeń-szafa tylko na buty , wiec może nic Leonowi się nie przywlecze.
kociamama,
Bazyl to było wyzwanie, wspominam go z nostalgią, ale szkudny, jakby to powiedziała protoplastka rodu, był niemożebnie. Zapewne są sposoby na takie zachowania, ale myśmy do Bazyla dotrzeć po dobroci nie za bardzo umieli. Po złości tym bardziej. Talentów było brak.
Tym bardziej cieszy mnie zachowanie Leona- jako totalny laik i ignorant w sprawie wychowywania zwierząt, zostałam obdarowana przez sprzyjający los kotem idealnym , Leonem Pierwszym Wielkim. Z tą wielkością to wyolbrzymienie na poczet upragnionych 6 kilogramów, do których ślamazarnie dążymy. 5,6 tymczasem
Dziś poszedł Ogoniasty na balkon, jak co rano. I jeszcze szybciej z niego wrócił. Tchórzem podszyta ta jego skórka. Wieje dość silnie i siatka zabezpieczająca (której założenie przy jego bojaźliwości nie było uzasadnione) wyje. Przypomina to miły dla ucha dźwięk morskiego wiatru w sieciach rybackich. Leon się z tym nie zgadza. Inne poczucie estetyki. Zwiał w sekundę, po pierwszym podmuchu i usadowił się na mojej pościeli. A ja nawet nie zasłałam łóżka, żeby kotu nie psuć punktu obserwacyjnego..(!)
I się dziwić, że Bazyl, zahartowany przez życie bojownik o silnym charakterze i szczególnej nadpobudliwości robił z nami, ze mną i siostrą, co chciał….
GM
|
|
Wto 11:44, 02 Kwi 2019 |
|
|
GosiaM
Ambitny
Dołączył: 10 Gru 2018
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
|
|
- Halo, Mamo?
- Cześć synku, co tam, nie spisz jeszcze? Już po dziesiątej…
- Leon od szóstej wieczorem miauczy… co zrobić?
- ….?!?! – Głaszcz go, przytulaj i powiedz, że go kochasz. Może mu przejdzie. Powiedz mu, że jutro będę.
Tak oto zostałam Dulcyneą.
Jutro wcale nie było dla kota łaskawsze. Zostałam na dwa dni i noc jedną zastępczą mamą, uroczej prawie dwulatki, która bardzo za Leonem przepada, ale bez szczególnej wzajemności. To znaczy wstrętów jej nie robi, nie chował się z wrzaskiem, jak zwierzęta przed Maszą (o ile znacie tę bajkę, polecam), dawał się pogłaskać, sam nawet czasem podszedł, ale szukał sobie nowych miejsc, skąd mógłby obserwować świat, zdecydowanie poza zasięgiem małych rączek. Uczucia po jego stronie raczej chłodne. W przeciwieństwie do uczuć królewny-wylewnych, pełnych zachwytu i chęci ciągłej fizycznej bliskości.
W dzień jeszcze jak cię mogę, Leon wykazał się dużą cierpliwością. No ale wieczorem…
- Gdzie jest mój kocyk? Miau.
- Kto to śpi obok ciebie? Miau.
- Jak mogłaś wyprać koc i całą pościel? Miau. Śmierdzi. Miau. I jeszcze przeniosłaś mnie na krzesło? Miau, miau.
- No to nie pośpisz! Miau, miau, miau, itd., itd.
Tak sobie to wyobrażam, bo nie było żadnego sposobu, żeby Leoni pyszczek się zamknął. Dopiero, kiedy przeniosłam posłanie jego wysokości na łóżko, nieco umilkł.
Spaliśmy więc na tych trzech kwadratowych metrach we trójkę.
Rano nastąpił kolejny klincz. Królewna, jak to królewny mają w zwyczaju, mimo swojej maleńkiej postury zajęła większość łoża, skopując mnie drobniutkimi nóżkami na sam skraj , gdzie od prawej strony, na powierzchni o szerokości nie większej niż rozmiar bucika owej, przykucnął biedny Leon, próbujący się położyć koło mnie. Przegrana sprawa. Śpiąca królewna nie dała się przesunąć. Leon nie chciał ustąpić, więc nie było innego wyjścia, wszyscy musieliśmy wstać.
Za to kolejnej nocy Leon odzyskał utracone włości po mojej lewicy, a ja rano utracone prawostronne przywileje do dostarczania wygłaskanych przyjemności kotu swemu.
Taka to Dulcynea, jak i jej Don K(…)ot
GM
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Ostatnio zmieniony przez GosiaM dnia Sob 13:39, 20 Kwi 2019, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Pon 12:04, 08 Kwi 2019 |
|
|
kociamama
Legendarny Kociarz
Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 15121
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Bydgoszcz
|
|
|
|
No, pięknie, pięknie.
Kot uważa, że zamienianie go na małe Królewny, to niedopuszczalny błąd.
Owszem, niech one (te Królewny) sobie są, ale to KOT ma mieć najważniejsze miejsce, no i oczywiście całą uwagę mamusi.
A tak poważnie, to podziwiam Leonkową cierpliwość i stosunek do obcych - i dużych, i małych.
Severus nie toleruje nikogo i kiedy mamy gości, znika tak, że nikt nie jest w stanie go nawet zobaczyć. Taki typ.
Głaski dla Leosia za całokształt.
|
|
Wto 8:46, 09 Kwi 2019 |
|
|
GosiaM
Ambitny
Dołączył: 10 Gru 2018
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
|
|
kociamama,
Masz Ty rację-kot Leon bardzo jest cierpliwy. I towarzyski coraz bardziej. A zupełnie się na to nie zapowiadał, spędzając całe dnie pod łóżkiem na początku naszej wspólnej kariery. Cuda-dziwy. To, że się tak pięknie odnalazł w nowym życiu sprawia nam ogromną radość. Ciepło i miło na duszy.
Kot Leon, prawie że wzorzec kota idealnego, z którego samo Sevres byłoby dumne. Oczywiście, o ile nie byłaby punktowana kategoria jedzenie, bo tu ubożuchno i bez zmian-jedynie chrupki i woda.
Jakież było ostatnio moje zdziwienie, kiedy po tygodniach prób, każdorazowo zakończonych niepowodzeniem (niezależnie od tego czy to wątróbka, wołowinka przednia, surowa czy grillowana, kurczaki w każdej postaci, czy rybki saute albo i nie) Leon wywęszył żółty ser. Dałam mu spróbować i połykał jak normalny kot, w końcu . Coś takiego! Dałam mu tylko troszkę, bo to dieta dla kota raczej słaba.
Kot Niespodzianka!
Serdecznie pozdrawiam
GM
Ostatnio zmieniony przez GosiaM dnia Wto 12:12, 09 Kwi 2019, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Wto 12:11, 09 Kwi 2019 |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|