Autor |
Wiadomość |
kociamama
Legendarny Kociarz
Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 15121
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Bydgoszcz
|
|
|
|
Tak, to na pewno Leon miał zostać Twoją kocią miłością.
Tak samo nam kiedyś nasza hodowczyni powiedziała o Sevenku - "To on miał być dla Was, a Morfeusz tylko drogę do Was mu przygotował". To było niedługo po odejściu naszego pierwszego Raga za TM - jeśli czytałaś moje wspomnienia, to wiesz o kim mówię.
Na ostatnim zdjęciu Leo zupełnie, jak Sever wyglada.
A ta biała plamka na karku naszych kotów, to diamencik się nazywa ( wg. mojej hodowczyni, która jest dla mnie guru, bo to Ona pierwsza Ragdolle do Polski ze Stanów sprowadziła.
Lussy zresztą była ich dzieckiem.
Bardzo się cieszę, że Leon do Was trafił i tak Was pokochał z wzajemnością zresztą.
Jak sobie pomyślę, co taki kot w schronie musiał przeżywać, to od razu płakać mi się chce.
Historia z bardzo szczęśliwym zakończeniem....... "i żyli długo i szczęśliwie". 
|
|
Sob 13:12, 09 Mar 2019 |
|
 |
|
 |
BabaJaga
Ekspert
Dołączył: 18 Sty 2014
Posty: 4120
Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: okolice Gdańska
|
|
|
|
Jak widać, nie tylko w bajkach powiadają "... i żyli długo i szczęśliwie". 
|
|
Sob 15:46, 09 Mar 2019 |
|
 |
GosiaM
Ambitny
Dołączył: 10 Gru 2018
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
|
|
Oby, oby kochane Panie
Wczorajszy wieczór Leon spędzał pełniąc honory pana domu.
Korzystając z wolnej chaty, umówiłam się z przyjaciółką na pogawędki o rzeczach nieważnych i jeszcze mniej ważnych. Leon tym razem nie uciekł na widok gościa, trzymał się chwilę na dystans. Ale nico później, kiedy polegiwałyśmy na kanapie, z perlącym się w kieliszkach prosecco, podszedł do gościa mego, wspiął się na tylnych łapkach i obwąchał delikatnie Jej włosy. Widocznie stwierdził, że jest niegroźna, bo zaraz potem wskoczył na swoje oparcie, podłączył się ogonem do mojego ramienia i zapadł w spokojny sen.
Mamy zatem następny poziom w grze osiągnięty:).
Późniejszą porą, ponieważ kocur nieszczególnie nalegał na powrót do sypialni, postanowiłam pooglądać telewizję, po raz pierwszy od bardzo bardzo dawna. Pięć minut później już spałam:).
Okropnie się zmęczyłam tym spaniem. W środku nocy musiałam się przenieść do sypialni, do Leona, który wzorowo pochrapywał na swoim kocyku. Dla mnie spanie to koniecznie cisza, ciemność i bawełniana, niekrochmalona pościel. Nigdy nie zrozumiem upodobań męża własnego do spania na kanapie przy koniecznie włączonym telewizorze. Że też On się wysypia?
Leon zorientowawszy się, że ma towarzystwo, okrążył mnie i zaczął się przytulać. Jak ja to lubię! Jak dzieci były małe, to też lubiły ze mną spać, z wzajemnością z resztą Za to teraz nie muszę się martwić, że kogoś przygniotę, spadnie z łóżka, albo zabierze mi kołdrę .
Serdecznie Was pozdrawiam
GM
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Ostatnio zmieniony przez GosiaM dnia Nie 14:33, 10 Mar 2019, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Nie 14:31, 10 Mar 2019 |
|
 |
GosiaM
Ambitny
Dołączył: 10 Gru 2018
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
|
|
No i przyłapałam Leona....Gdzie szacunek do ręcznie haftowanych obrusów sierściuchu?!
[link widoczny dla zalogowanych]
Ostatnio zmieniony przez GosiaM dnia Pon 14:10, 11 Mar 2019, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Pon 14:09, 11 Mar 2019 |
|
 |
BabaJaga
Ekspert
Dołączył: 18 Sty 2014
Posty: 4120
Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: okolice Gdańska
|
|
|
|
Oj tam, oj tam, przecież tylko na różku przycupnął. A poza tym, skąd miał wiedzieć, że to obrus miał traktować z szacuneczkiem, a nie te plecione maty, co to tyle stołu zajmują 
|
|
Pon 16:38, 11 Mar 2019 |
|
 |
Boszka
Ekspert
Dołączył: 27 Sty 2014
Posty: 2311
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
|
|
To Ty nie wiesz, że koteczek na byle czym nie usiądzie ? Musi być elegancko i gustownie. Widzisz, jakiego masz znawcę rękodzieła artystycznego.
|
|
Pon 19:55, 11 Mar 2019 |
|
 |
GosiaM
Ambitny
Dołączył: 10 Gru 2018
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
|
|
Aj, a ja tak błędnie kota wyczyny oceniłam i potraktowałam jak przestępcę, niemalże.
A to przecież koneser sztuki ludowej made by Wandzia, zastępcza Mama. Leon tylko na skraju przycupnął, żeby podziwiać resztę dzieła. Niesprawiedliwość, zaiste, wielka go spotkała. Jak można było kotka posądzić o zwykle wycieranie tyłeczka w obrus?
Za sprostowanie i naprowadzenie na właściwą interpretację czynu, kłaniam się Paniom nisko.
Kiedyś z moją Przyjaciółką poszłyśmy do najbardziej znanej galerii sztuki w naszym mieście. Nie jesteśmy znawcami totalnie, ale wystawa miała ciekawe recenzje. Dlaczego by nie spróbować?
Przez pierwsze dwie sale przeszłyśmy razem, potem się nie dało. Obydwie miałyśmy okropne ataki śmiechu, aż ochrona bardziej czujnie na nas zwracała uwagę. A nam pogalopowała wyobraźnia w dalekie strony irracjonalnego humoru. Każde zerknięcie na zadumane twarze innych oglądających, koniecznie podparte kciukiem i wskazującym prawicy, katapultowało nas w świat radosnego absurdu.
Nawiązuję do tego wątku, żeby podkreślić, że nic a nic się nie znam na malarstwie i rzeźbie współczesnej, ale bardzo głęboko je przeżywam. A tak serio, to trochę zazdroszczę ludziom o wyższej wrażliwości, którzy widzą w tym coś, co powoduje prawdziwy, naturalny zachwyt. Mi tylko tak Beksiński robi.
Trochę w tej galerii byłyśmy jak Leon na wiekowym obrusie ręcznie haftowanym…
Że to robi często, znaczy bywa na stole, to nie ulega wątpliwości, bo skacze prosto z podłogi, więc już wielokrotnie musiał teren eksplorować. A jaki zdziwiony był jak go pogoniłam?!
Muszę tu nadmienić, że łażenie zwierząt po blatach i stołach jest na granicy listy zdarzeń niepożądanych z zakazanymi. Znaczy, na pewno było… Bonifacy, Mruczek, Pucek, Klakier, Cappucino, Kacper i pogubiony życiowo Miki mieli totalny zakaz, który oczywiście za każdym razem próbowali łamać. Zdradzały ich tylko ślady łapek na tych powierzchniach, bo jak wracały do domu to często jeszcze błotko na poduszeczkach było. Pocieszam się myślą, że mojej Mamie też się nie udało do końca kotów wychować, jak należy, a na pewno była bardziej stanowcza ode mnie w tej kwestii.
Tak sobie tłumaczę moją porażkę wychowawczą w stosunku do Leona. ;)Trudno. Byleby mi kiedyś do zupy nie wskoczył. I tak mu to płazem ujdzie. Trochę to niebezpiecznie brzmi i przywołuje skojarzania, do takiej sceny, z filmu jakiegoś, kiedy to starsza pani, oczywiście zakochana w swoim kocie, je z nim z jednego talerza. Wtedy to wyglądało co najmniej dziwnie. Teraz-mniej No, na szczęście Leon nie lubi żadnego innego jedzenia niż sucha karma, a siebie nie podejrzewam o przejście na dietę chrupkową. Nawet dla Niego.
GM
Ostatnio zmieniony przez GosiaM dnia Wto 13:53, 12 Mar 2019, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Wto 11:56, 12 Mar 2019 |
|
 |
BabaJaga
Ekspert
Dołączył: 18 Sty 2014
Posty: 4120
Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: okolice Gdańska
|
|
|
|
 |  | ... Pocieszam się myślą, że mojej Mamie też się nie udało do końca kotów wychować, jak należy, a na pewno była bardziej stanowcza ode mnie w tej kwestii.
Tak sobie tłumaczę moją porażkę wychowawczą w stosunku do Leona. ...
GM |
No i tak ten świat jest już zbudowany. I od dawien dawna wiadomym jest, że to koty wychowują ludzi, a nie na odwrót 
|
|
Wto 15:23, 12 Mar 2019 |
|
 |
kociamama
Legendarny Kociarz
Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 15121
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Bydgoszcz
|
|
|
|
Okręcają nas te paskudy wokoło najmniejszego pazurka, a my nie dość, że godzimy się z tym, to jeszcze szczęśliwi jesteśmy.
No, bo jak tu się gniewać na takiego stwora, kiedy spojrzy w oczy z niewinnym zapytankiem - "Czy Ty Mamusiu jesteś na mnie zła??? Ja przecież tak Cię kocham"
I co??? Miękniemy, jak wosk i jeszcze się cieszymy, że niczego nasz skarbeczek nie potłukł.
No, a jeśli potłukł jednak, to tylko troszkę, a przecież mógł potłuc wszystko na tym stole.
Co ta miłość kudłata z nami wyprawia. 
|
|
Śro 0:23, 13 Mar 2019 |
|
 |
GosiaM
Ambitny
Dołączył: 10 Gru 2018
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
|
|
Jak to mówią: Miłość Ci wszystko wybaczy, albo tu inaczej: Miłości wszystko wybaczysz.
I potłuczone naczynia, i pozaciągane meble, i nawet ślady pazurów na własnej dłoni, zabranej zbyt wcześnie w czasie zabawy-nam też się to zdarza Ale nie robimy z tego wielkiego halo.
Odkąd jest z nami Leon, zradykalizowała mi się nieco optyka na sprawy dotyczące zdarzeń, w których ucierpieli ludzie/dzieci, a w które zamieszane są zwierzaki. Poglądy pozostały takie same: winni muszą ponieść konsekwencje, ale bardzo łatwo winę na zwierzę przerzucić, tak z automatu.
Doprecyzowując-kiedy przychodzi do mnie siostra z dwuletnią córeczką, która uwielbia bezgranicznie kotki, to pozwalam jej głaskać i przytulać Leona, ale łapy jego trzymam ja i kontroluję, czy zęby są jednak przykryte resztą pyska, a uszy w pozycji do hymnu. Co prawda, w życiu nie słyszałam o agresywnym Ragdollu, a Lelon (bo tak go nazwa nasza królewna) wyjątkowo dzielnie znosi pieszczoty, ale to jest tylko zwierzę, które ma się prawo bronić. Szczególnie on, który doznał krzywdy od najbliższego człowieka. Psychicznej na pewno, czy fizycznej mogę się tylko domyślać.
Gdyby drasnął dziecko, to byłaby moja wina. Tak uważam. Oczywiście są przeróżne sytuacje. Może kojarzycie Mikiego z zepsutym mózgiem? Jego, my domownicy, staraliśmy się nie zaczepiać, kiedy miał swoje gorsze chwile, izolowaliśmy czasem, żeby nie stać się zakładnikami w domu, ale nigdy nie było pozwolenia, żeby obcy go dotykali. Właśnie, żeby nie dopuścić do takiej sytuacji.
Nie wiem, skąd mnie taki temat napadł? Szczególnie, że ten nasz ukochany stwór nigdy nie dał nam żadnych powodów, żeby go z nim wiązać. Agresywność –zero. Słyszał ktoś kiedyś o Ragdollu, który nie lubi ludzi i im to jawnie okazuje?
Ja, czasami z Leonem się bawię jak z psem. Gdyby jego o zdanie zapytać, być może nazwałby to nieco ostrzej , idąc po linii zwierzęcych przydawek, końskimi pieszczotami. Turlamy się po łóżku, biorę go na ręce, przytulam, całuję (a fuj! ), przykładam do niego głowę, żeby posłuchać leczniczego mruczanda. Czasami mnie zębami straszy za to, jak za długo mu dokuczam, ale w większości przypadków, jedynie mnie obrzuca spojrzeniem takim, jak Garfield za długo czekający na pizzę. I tyle. Zwykle, uwolniony od więzów mojej miłości, z maleńkim niesmakiem, złazi ze mnie, ale nie żeby za daleko. Parę centymetrów, dokładnie wyliczonych, żeby ręka dosięgła i nie przestawała głaskać.
Pozdrawiam
GM
|
|
Śro 15:11, 13 Mar 2019 |
|
 |
GosiaM
Ambitny
Dołączył: 10 Gru 2018
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
|
|
Dzień dobry,
Ciągnąc pieski temat. Bardzo żałuję, że Leon nie jest psem. Ale tylko teraz, w tym momencie. Bo, otóż, znowu wyjeżdżam. Jakąś kumulację mam. Z jednej strony się cieszę, bo zawsze lubiłam podróże, nawet te związane z pracą. Tylko z samolotami nie za bardzo za sobą przepadamy, ale i na to są sposoby . Ale żałuję że Leon nie pies, bo już mi smutno.
Jak ja będę sama spać? Jak on sam? Przesadzam, bo przecież z chłopakami, ale jednak.
Nasze wzajemne uzależnienie zakrawa na wizytę u doktora i chyba nie jest to weterynarz Więc, jakby był psem, to bym go wzięła ze sobą. Tu jego kocia natura wchodzi nam w paradę. I nic z tego, Leon musi zostać domu.
Co prawda, zabieram ze sobą znaczną jego część, bo wczoraj się tarzał po ubraniach w walizce. Nie bardzo mi pozwalał się pakować, ale pół kilo sierści na znakowanie moich ubrań przeznaczył bez żalu. Sprawę ratują, całe szczęście, rolki z Ikei.
Z naszych zwyczajnych, codziennych doświadczeń warto jeszcze wspomnieć, o tym, że Leon jest pasjonatem gramatyki języka polskiego. Bowiem, jak wytłumaczyć fakt, że część wieczoru zdecydował się spędzić na łóżku w pokoju młodszego syna, i jeszcze w towarzystwie starszego i tylko ledwie, tak prawie niewidocznie, dotykając mnie to łapką, to pyszczkiem? A był to jedyny w swoim rodzaju wieczór naukowy. Jedyny, bo w domu panuje zasada, radź sobie sam-nikt nigdy z dziećmi lekcji nie odrabia/ł, nie uczy/ł się razem, ani nic z tych rzeczy. Sprawdzić wiedzę, czy umiejętności, tak i owszem, na wyraźnie zapytanie zainteresowanego.
Pierwszy i ostatni do tej pory wyjątek, to było ze dwa lata temu, kiedy z Młodszym pisałam ikonę na plastykę. Syn numer dwa nie przejawia żadnych absolutnie umiejętności, ani chęci w tym kierunku. Chyba życiowy przydział talentu skończył Mu się wraz z ostatnim ‘pies śpi’ narysowanym świecówką na pięknej żółtej ścianie pokoju dziecinnego. Napisaliśmy więc ikonę razem, dostaliśmy po trójce;) Razem licząc sześć to było, duma nas rozpierała i to by było na tyle w temacie wspólnych prac.
Tym razem jednak sprawa była również wielce skomplikowana, bo chodziło o zdania podrzędnie złożone. Nic dziecię nie załapało, oprócz jedynki…. Od progu, jeszcze w butach, zostałam poproszona o wczesną interwencję w temacie. Leon tego zdzierżyć nie mógł, że stracił priorytet i postanowił sam zawalczyć o swoje miejsce w grupie, ładując się na łóżko i uważne studiując zasady sporządzania wykresów zdań i ich rodzaje. Od czasu do czasu, zerkając, czy oby na pewno jeszcze musimy o tym nudzić.
W tej samej sekundzie, w której nauka ustała a ja wstałam, Leon, wierny asystent, wyprężył grzbiet na znak - dość tego dobrego. Matka, wychodzimy!
Nie dość, że ładny, kochany, wierny, czuły i mądry to jeszcze i uczony ten nasz Leon!
Czy jest na sali lekarz?
Pozdrawiam Was i cóż… W drogę!
GM
Ostatnio zmieniony przez GosiaM dnia Pią 14:34, 15 Mar 2019, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Pią 12:13, 15 Mar 2019 |
|
 |
BabaJaga
Ekspert
Dołączył: 18 Sty 2014
Posty: 4120
Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: okolice Gdańska
|
|
|
|
Wspaniale się czyta te Twoje opowieści. Nie dość, że ciekawie napisane, to i jeszcze zawsze okraszone nutką humorku, niezależnie od sytuacji. Leon w domu to rzeczywiście prawdziwy skarb. Asystent od spraw wszelakich! Pogłaskaj go czule, proszę, i od cioci BabaJagi 
|
|
Pią 17:16, 15 Mar 2019 |
|
 |
GosiaM
Ambitny
Dołączył: 10 Gru 2018
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
|
|
BabaJaga,
Facepalm, jakby powiedziały moje dzieci Miło mi czytać, że Leonie historie się podobają.
Wyjechałam, i co, oczywiście się rozchorowałam. Głowa, gardło, nos-katastrofa. I nie mam futerka przy sobie, żeby mnie podleczyło. Zamiast więc zajmować się tym, czym powinnam, leżę łóżku, z apapami, aspirynami, kwasem askorbinowym i nieotwartą butelką wina. Zło!
Dobra strona medalu jest taka, że mogę poczytać. I sobie czytam, o kotach też. Na jednym z portali znalazłam takie coś. Nie wiem, czy to dlatego, że odwiedzam strony kocie, czy to zbieg okoliczności, ale na jednym z nich, niezbyt wysokich lotów, znalazłam takie coś:
-------------------------------------------------------------------------------------
Posiadanie kota zmniejsza ryzyko zawału serca -"Terapia kotem" obniża ciśnienie krwi, poziom cholesterolu i trójglicerydów.
Ale nie tylko "sercowcy" odczują poprawę zdrowia! Kot potrafi sprawić, że szybciej zrastają się połamane kości, mięśnie się regenerują, maleje ryzyko rozwoju osteoporozy, a reumatyzm przybiera łagodniejszą formę!
Zwierzę to w naturalny sposób wyczuwa u człowieka bolące miejsca i lubi się na nich układać - mości się na łupiących plecach, układa przy głowie podczas ataku migreny. A przy okazji koi zszargane nerwy! Okazuje się, że koty mruczą z częstotliwością, która działa na ludzki organizm rozluźniająco, a co więcej, dźwięk ten wyzwala tzw. hormony szczęścia.
---------------------------------------------------------------------------------------
No, a Leona nie ma tutaj. Wiadomo dlaczego teraz mnie wirusy zaatakowały. Czekały tylko, łobuzy, żeby dzieliła nas dwoje odległość większa niż wyciągnięcie dłoni, a nawet kilkuset milionów dłoni i cap-mamy Cię! Ale jak tylko wrócę, dranie!
I zgadzam się z tym portalowym komentarzem odnośnie kotów. Moja siostra, słynąca ze swej uroczej złośliwości, dość często wyraża zdziwienie, że Leon nie siedzi mi na głowie, dosłownie, przez cały czas. Zupełnie Jej nie rozumiem. Zatoki mam przecież całkiem zdrowe
Z kichającym pozdrowieniem, życzę miłego tygodnia.
A tu Leon, podglądany w sypialni przez kamerki. Nie wygląda, jakby tęsknił, nie? Pozory… Syn starszy dzwonił dziś, że kot chodzi po domu, miauczy i wraca do sypialni. I znowu.
Więc albo szuka kogoś, albo Siostra ma rację….
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Nie 22:57, 17 Mar 2019 |
|
 |
kociamama
Legendarny Kociarz
Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 15121
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Bydgoszcz
|
|
|
|
Oj, współczuję i szybkiego powrotu dobrej kondycji życzę.
Czy dobrze zrozumiałam, że podróżowałaś samolotem ??? Otóż mam taką teorię, że to wina klimy w samolotach, bo za rzadko jest czyszczona lub wcale.
Mnie w zeszłym roku podróż do Hiszpanii też załatwiła na cacy, więc mam lekki uraz do latania na jakiś czas. Wielu moich przyjaciół to potwierdza niestety.
Pewnie przyjdzie nam podróżować w maseczkach, czy co.
Kiciuch na pewno tęskni, ale Ci wybaczy. One zawsze wybaczają, bo nas kochają. 
|
|
Śro 12:46, 20 Mar 2019 |
|
 |
GosiaM
Ambitny
Dołączył: 10 Gru 2018
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
|
|
kociamama,
Dziękuję za troskę. W końcu przeszło, ale męczyło dość dotkliwie.
Klima w samolotach rzeczywiście potrafi spore problemy płatać, może i jest problem z czyszczeniem również? Kiedyś, kiedy wracałam zza oceanu, to całą noc spędziłam w dwóch bluzach z dwoma kapturami. Wiało lodem na dwa ostatnie miejsca i nie dało się nic zrobić. Mrożące krew w żyłach wspomnienie
Ale tym razem podróż była samochodowa. Niestety przed wyjazdem, jeszcze w domu moje dzieciaki mocno smarkate były. Tylko, że im przeszło szybko, a mnie dopadło na dłużej i przeciągnęło się na wyjazd. No, ale już w domu.
Czy koty potrafią się obrażać?
Jak i poprzednim razem spodziewałam się miłości okazywanej od progu, wymiauczanej, wygłaskanej i wymizianej. Po czułym powitaniu mojej ludzkiej rodzinki, oczekiwałam futerka stęsknionego, spragnionego głasków i czułości, i się znowu zdziwiłam. Leon nie wstał nawet z krzesła. Pogłaskałam puchacza i ok ,myślę, zdążę rozpakować walizkę w spokoju i potem go dopadnę. Leon tylko zerkał na mnie, nie podniósł szanownych czterech literek, tylko łypał od czasu do czasu. Rozpakowałam, nastawiłam pranie, a on nadal nic.
Nie dałam rady dłużej wytrzymać. No nie! Chodź tu do mnie kocie kochany! Zabrałam go na ręce, do sypialni i dawaj przytulać. I zdziwko numer dwa! Kot i owszem, nie zwiał całkiem, ale trzymał się na bezpieczny dystans. Jak ja na łóżku, to on po przekątnej najdłuższej, ja do kota, on na podłogę. No żesz Ty! Leon, co jest? Co się dzieje? Ej, no! Tęskniłam łajzo…
Dopiero po jakiejś godzinie, która pod kątem nękania jednej strony przez drugą podpadała już bez mała pod niebieska kartę (oczywiście agresorem byłby tu Leon ze swoją niewzruszoną oziębłością) , albo chociaż terapię dla par w trybie natychmiastowym, Leon zdecydował się zmienić front. Wyłożył się na plecach, białą, piękną, brzuchatą częścią ku mnie, pozwalając łaskawie się dotykać i głaskać.
Pot mi na czoło wystąpił….Bo albo on się serio obraził, albo ktoś ma nie po kolei pod sufitem…celowo nie wymieniam swojego imienia w tym akapicie...
Dlatego pytam, co to było? Czy Ragdolle umieją się obrażać? Czy to był przypadek?
Potem, już w nocy, mój włochaty przyjaciel, był już sobą. Przytulaśny, mruczący, szukujący bliskości. Znowu, po raz drugi w naszym życiu, żądał mojej dłoni złożonej w garsteczkę, wpychał w nią pyszczek i spał słodko.
Jak to więc jest?
GM
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Nie 22:41, 24 Mar 2019 |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|