Autor |
Wiadomość |
nika
Administrator
Dołączył: 14 Sie 2006
Posty: 3759
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź
|
|
z wizytą w hodowli |
|
Dużo pisze się o wizytach w hodowli — na co powinno się zwracać uwagę, co powinno zaniepokoić przyszłego nabywcę kociaka, jak sprawdzić hodowcę. Jest cała masa negatywnych opinii o hodowlach...
Nie znalazłam jednak tematu, w którym poruszany byłby problem zachowania przyszłych opiekunów kociąt na spotkaniu w hodowli. Nie nazwę ich „klientami”, bo to oznaczałoby, że hodowcy są „sprzedawcami”
Warto chyba przypomnieć wszystkim zainteresowanych zakupem kociaka.
1. Hodowla to nie biznes — to pasja.
2. Kociaki to nie towar — to nasze kocie dzieci.
3. Hodowla to nie sklep, magazyn, hurtownia czy inna przestrzeń handlowa. To dom, prywatna przestrzeń, do jakiej zapraszamy i przedstawiamy nasze kocie dzieci.
Hodowca — pasjonat pragnie poznać rodziny, do których mają trafić jego kocie dzieci i nie zawsze jest skłonny je oddać. Proszę to też brać pod uwagę. Wiele osób o tym zapomina.
Na spotkanie z hodowcą powinno sie kulturalnie umówić i przybyć dokładnie na wyznaczoną godzinę — nie wcześniej ani później, tylko dokładnie w ustalonym czasie. Bardzo rzadko zdarza sie, żeby ktos zadzwonil wczesniej i uprzedzil o przykladowo klopotach na trasie...
Dlaczego to takie ważne ?
Hodowla to prywatny dom hodowcy, w którym toczy się normalne życie rodzinne — je się posiłki, sprząta, prasuje, kąpie...
Nie mozna ot tak sobie wpaść i obejrzeć kociaki w dowolnym momencie, bez wcześniejszej konsultacji. Wydaje sie to oczywiste, ale rzeczywistosc jest już inna.
Bardzo też mnie boli organizowanie prywatnych wycieczek grupowych do hodowli (chyba, że po uzgodnieniu z hodowcą).
Niestety zbyt często bywam zaskoczona liczebnością grupy rodzinnej, która pragnie wybrać sobie kociaka. Telefonicznie rozmawiam z miłą panią, ustalamy termin spotkania i .... w drzwiach widzę 5-7 osób (w tym 2 malutkich dzieci).
Wizyta u hodowcy nie powinna zbyt się przedłużać. Zwykle wystarczają 2 godziny na rozmowę i prezentację kociąt i tyle czasu sama rezerwuję sobie na takie spotkania.
Nie wypada również chodzić sobie i zwiedzać domu hodowcy, a tym bardziej robić zdjęcia telefonem.
Spotkania z przyszłymi opiekunami moich kociąt sa dla mnie ogromnie ważne. W pewien sposob stajemy się rodziną Uwielbiam opowiadać o kotach, dziele się swoją wiedzą, doświadczeniem, a przede wszystkim oddaję cząstkę siebie w postaci moich maleństw.
Chciałabym, aby ludzie rozumiali ogromną wieź między mną, a moimi kotami i potrafili ją uszanować. Przykro mi okrutnie, gdy w trakcie takiej wizyty słyszę przykładowo, że któryś maluch jest "brzydki" bo ma ciemny nosek ( czytaj: jest mitted, a oni wolą bikolorka)
Rozumiem, że bardzoj podoba się ten, a nie tamten, ale dlaczego nazwano go brzydkim ?
Dla mnie kazde moje dziecko jest cudem.
Najtrudniejsze są rozmowy o cenie kota. Dlaczego tyle kosztuje i czy nie mogę go sprzedać taniej. Niegdy nie obniżam ceny. Taką mam zasadę.
Czasami jednak poddnoszę cenę To taki mój sposób na niesprzedanie kociaka
Ważne jest też dla mnie, czy przyszła rodzina jest przygotowana na przyjęcie kociaka. Jeśli nie ma ze sobą nawet kontenerka i chce transportowac kociaka na kolanach w samochodzie, to dla mnie jest to bardzo niepokojący sygnał.
Myślę, że wiele osób odwiedzjących hodowlę uważa, że to tylko oni decydują, czy kupią, czy nie kupią kociaka. Tan naprawdę zawsze decyduje hodowca
------
edit:
odniosłam się tylko do tematyki samej wizyty w hodowli.
Relacje hodowca-przyszły/obecny kota, to temat na inny wątek
Ostatnio zmieniony przez nika dnia Nie 23:42, 22 Lis 2015, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Nie 20:45, 22 Lis 2015 |
|
|
|
|
mers
Ambitny
Dołączył: 17 Paź 2014
Posty: 400
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
|
|
Świetny wpis!!!!)
5-7 osób podczas wyboru kociaka , o rany. Brak wyobraźni!
Niektórzy myślą, że jak płacą to mają prawo do wszystkiego. Błędne myślenie, bo tak jak Pani powiedziała, jak ktoś się nie spodoba, kociaka można nie sprzedać bez tłumaczenia dlaczego:) A licytowania się to już w ogóle nie rozumiem, hodowla to nie rynek.
Ja tylko ze swojej strony dodam, że u P. Moniki w domu jest przemiła atmosfera:) Cała rodzina jest bardzo życzliwa.
Na pewno jeszcze raz tam zawitam (być może szybciej niż mi się wydaje), ponieważ marzy mi się towarzystwo dla Świętowita( Morrisa)
|
|
Wto 5:55, 24 Lis 2015 |
|
|
Misia
Ekspert
Dołączył: 06 Lip 2012
Posty: 3391
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Międzychód
|
|
|
|
Wyjątkowo mi się ten wpis podoba. Bardzo rzadko zwraca się uwagę na drugą stronę, hodowcę. Nie wiem czy to tylko moje odczucie, ale przez te 3 lata jak mam kociaste widzę jak bardzo zmieniło się podejście kupujących. Jak ja szukałam hodowli, wiadomo chciało się znaleźć hodowlę dobrą, która traktuje kociaki jak członków rodziny, miało się jakieś wyobrażenie, jakieś kryteria, ale przede wszystkim miałam dziwne odczucie (może błędne), że ja też jako kupujący powinnam się mimo wszystko hodowcy "spodobać", żeby był pewny, że kociak będzie miał u mnie najlepiej jak to możliwe. Ile nerwów miałam zanim wykonałam jakikolwiek telefon. Najmocniej czułam to przy Juliecie, jak miała do mnie trafić. Przecież była kotką hodowlaną, wypieszczoną królową w swoim domu. Stresowałam się niesamowicie, ale byłam przede wszystkim dumna, że hodowca zaufał mi na tyle, że swój dom znalazł a właśnie u mnie. No i Julisia jest nadal królową, tytułu i manier nie straciła
Ostatnio zmieniony przez Misia dnia Śro 13:38, 25 Lis 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Śro 13:37, 25 Lis 2015 |
|
|
kociamama
Legendarny Kociarz
Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 15121
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Bydgoszcz
|
|
|
|
Kontakt między hodowcą, a nowymi opiekunami kociaka jest bardzo ważny, jeśli nie najważniejszy.
Pamiętam, jak lata temu (ponad 10) szukałam mojego pierwszego Raga, to były tylko dwie hodowle w Polsce do których dotarłam.
W obu kociąt nie było, więc przegadałam tu i tam całe godziny.
Kiedy już kocięta przyszły w jednej hodowli, to zamówiliśmy malucha i telefon już wtedy się grzał.
Wzięliśmy kociaka, później przeżyliśmy jego odejście, a hodowczyni wspierała nas cały czas i cierpiała z nami. Pomagała nam jak mogła.
Jako pocieszankę dała nam naszego cudownego Severusa ze słowami; " To Sevenek miał być Wasz, a Morfeusz tylko mu drogę do Was otworzył"
Oczywiście popłakałyśmy się przy tym obie.
Nasz kontakt trwa stale i jest można to nazwać przyjacielski. Są telefony, maile, życzenia i oczywiście przesyłanie zdjęć.
Nawet tradycją stało się, że kilka razy nasza hodowczyni odwiedzała nas na naszej wsi i to nie sama.
Przyjeżdżała a to z wnukami, a to z córką, a nawet ze swoją siostrą.
Konsekwencją naszych relacji była też adopcja Lussilki, która kiedyś została mamą kociąt naszego Sevenka.
Hodowczyni sama nam ją przywiozła, odebrawszy od osoby, która Luśkę pierwsza adoptowała, bo my wtedy nie mogliśmy jeszcze jej wziąć.
Tak trwa do dziś i bardzo to sobie cenię. Wiem, że zawsze mogę liczyć na pomoc i "kocie" doradztwo ze strony Zosi/Krysi.
Każdemu życzę tak dobrych relacji z hodowlą, z której pochodzi ich zwierzaczek niezależnie od gatunku.
|
|
Śro 17:39, 25 Lis 2015 |
|
|
SylvieM
Ekspert
Dołączył: 11 Lut 2013
Posty: 3043
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
|
|
Ja również w pełni zgadzam się z niką - nie oszukujmy się. takie niespodziewane wycieczki nie są niczym dobrym dla małych kociąt, a nawet naszych kotek hodowlanych. Ja zapraszam do odwiedzin przyszłych właścicieli dopiero po szczepieniach. Myślę,że oni tez to rozumieją. Sami zresztą pewno by nie chcieli, by wyczekiwane kociątko jeszcze w hodowli zabawiało co chwilę ludzi.
|
|
Śro 23:51, 25 Lis 2015 |
|
|
nika
Administrator
Dołączył: 14 Sie 2006
Posty: 3759
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź
|
|
|
|
Bardzo zasmuca mnie pewien problem i nie wiem, czy to jest problem ze mną, czy to problem społeczny.
Z roku na rok coraz więcej spotykam ludzi zupełnie nierozumiejących zwierząt.
Poziom pytań, ich reakcje na zachowania kota/psa są tak dziwne, że zastanawiam się, co jest nie tak — ze mną, czy z ludźmi ?
Czytam posty na forum i ... milczę.
"nie chce pić i jeść w nowym domu", "nie przytulil sie do mnie", " mam go od tygodnia, ma 7 tygodni i po tuńczyku ma biegunkę"
Jestem pod wielkim wrazeniam, z jakim spokojem i cierpliwością forumowiczki potrafią tłumaczyć najbardziej oczywistą oczywistość.
Takie rzeczy powinno się wiedzieć, rozumieć, czuć instynktownie.
No tak... to już inne czasy, inne pokolenie...
Dziś żyje się inaczej — coraz mniejsze rodziny, mniej dzieci, mniej zwierząt, mniej czasu, mniej miłości, uczucia, troski.... jest nowocześnie, szybko i jeśli jakikolwiek problem, to wymiana na nowszy model.
Czytaliście "CZARNA KSIĘGA karmy dla zwierzat" ?
Uzmysławia nie tylko problem żywienia naszych pupili, ale pokazuje problemy społeczne.
Dzisiejszy kot, to juz nie ten sam mruczek z mojego dzieciństwa. Wtedy dla człowieka kot byl kotem, a pies psem.
Między człowiekiem i zwierzęciem powstała emocjonalna więż - i równocześnie spore oddalenie. Zwierze nie jest już postrzegane i traktowane jak zwierzę, ale jak zastepstwo człowieka, jako równouprawniony partner. Z jednej strony jest to pozytywny wzrost znaczenia, ale niekoniecznie spełnia to oczekiwania zwierzecia, bo przeciez kot nadal jest kotem i ma kocie potrzeby i kocie zachowania.
Coraz mnie ludzi wie, jak się zachowują zwierzeta.
Jesli ktos jeszcze nie czytał - gorąco polecam
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Nie 1:02, 29 Lis 2015 |
|
|
abgrund
Ambitny
Dołączył: 24 Cze 2015
Posty: 256
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
|
|
Niko, moze ja zle to rozumiem, ale. Moi rodzice sa z pokolenia ludzi, gdzie kot byl kotem, pies byl psem. Wyzywieniem kota nikt sie nie martwil, bo byl zwierzeciem podworkowym. Sam sobie polowal. Do miski trafialy resztki ze stolu. Jak jako dziecko chcialam kota miec w domu, to mama nie rozumiala, ale tata przyniosl do domu kota. Przyblede. Byl to kot czesciowo wychodzacy. Dostawal karme z sieci hipermarketow. Dalej polowal, bo ta karma nawet w polowie nie zawierala potrzebnych skladnikow. Zyl z nami 12 lat do czasu, az kiedys po prostu nie wrocil. Zywieniem kota nie zaprzatalismy sobie glowy. Jadl ladnie, nie mial problemow, nie czytalismy zadnych forum w celach porady, mial biegunke? A czlowiek biegunki nie miewa? No kto by sie tym przejmowal. W ostatecznosci jechalo sie do weterynarza, ale przez te okolo 15 lat postrzeganie zwierzat sie zmienilo. Po pierwsze. W mediach zaczely szerzyc sie informacje o odbieraniu ludziom zwierzat za zle i "zle" traktowanie. (Np odbieranie zwierzat bezdomnym, bo nie stac ich na ich utrzymanie, bez wzgledu na gleboka wiez pomiedzy jednym a drugim) Spopularyzowaly sie hasla, ze zwierze ma uczucia, ze zwierze to istota zywa, odczuwajaca jak czlowiek. Stad w duzej mierze wydaje mi sie wzielo sie chuchanie i dmuchanie na pupili.
Dwa. To forum, nie jest dobrym do konca odzwierciedleniem spoleczenstwa. Bo tu ludzie w zdecydowanej wiekszosci sa opiekunami (a nie wlascicielami) zwierzat rasowych. I to tez jest troche inaczej. Dachowiec to dachowiec da sobie rade...Ale rasowiec, za ktorego trzeba zaplacic spora sume pieniedzy jest zwierzeciem, ktorego krzywda zaboli czesc ludzi dwa razy. Dlatego pytają, dlatego swiruja jak dzieje sie cos niedobrego. Sama mialam kota, a pytam o pierdoly takie jak zywienie kota w czasie wymiany uzebienia. Bo przeciez nikt kotu nie chce zaszkodzic. Moze ludzie coraz mniej wiedza o zachowaniach zwierzat ale dlatego pytaja i to jest dobre. To forum wlasnie taka pelni dla wielu funkcje. Poszerzanie wiadomosci o zwierzaku, ktorego maja. Mruczek juz nie jest moze mruczkiem, ale to teoretycznie ma dazyc do poprawy bytu zwierzat. Teoretycznie. Ale mruczek chyba nie narzeka jedzac karme A niz jedzac karme marmi tesco.
|
|
Nie 11:21, 29 Lis 2015 |
|
|
nika
Administrator
Dołączył: 14 Sie 2006
Posty: 3759
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź
|
|
|
|
abgrund - czytałaś "CZARNA KSIĘGA karmy dla zwierzat" ?
Zapewne nie i dlatego nie rozumiesz mojego psychicznego zdołowania .
To lektura obowiazkowa dla każdego miłośnika zwierząt i nie tylko z powodu uswiadomienia sobie, co zawiera dzisiaj produkowana karma.
|
|
Nie 12:43, 29 Lis 2015 |
|
|
abgrund
Ambitny
Dołączył: 24 Cze 2015
Posty: 256
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
|
|
Nie czytalam tej pozycji, zgadza sie, ale podejrzewam, ze nie tylko z karmą dla zwierząt jest tak strasznie. Duze koncerny skutecznie piorą nam mózgi, a odroznic dobre od fatalnego jest wrecz niemozliwym bez specjalistycznego laboratorium na zapleczu wlasnego mieszkania. Tak samo trudno rozroznic, ktore informacje są prawdziwe, a ktore tylko maja narobic halasu.
Wiele osob przechodzi ze zwierzakami na barfa. Zeby nie karmic ich chemią, ale ja juz nawet nie wiem czy to ma jakis sens, skoro wszystko w kolo jest chemicznie uzaleznione, albo genetycznie modyfikowane. Ostatnio jadac do pracy w radio uslyszalam ze w chinach maja klonowac zwierzeta, bo konsumpcji nie sa w stanie sprostac w naturalny sposob. Nie wiem nawet czy to nie mial byc jakis zart. Nie wiem nawet co o tym myslec, jesli to prawda.
Pozycje przeczytam, ale szczerze po Twoim wpisie mam ogromne obawy, bo ja bym jeszcze chciala chyba wierzyc w ludzkosc.
|
|
Nie 22:19, 29 Lis 2015 |
|
|
nika
Administrator
Dołączył: 14 Sie 2006
Posty: 3759
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź
|
|
|
|
Przeczytaj i napisz proszę jekie są Twoje odczucia.
|
|
Pon 9:05, 30 Lis 2015 |
|
|
nika
Administrator
Dołączył: 14 Sie 2006
Posty: 3759
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź
|
|
|
|
| | Bardzo zasmuca mnie pewien problem i nie wiem, czy to jest problem ze mną, czy to problem społeczny.
Z roku na rok coraz więcej spotykam ludzi zupełnie nierozumiejących zwierząt.
Poziom pytań, ich reakcje na zachowania kota/psa są tak dziwne, że zastanawiam się, co jest nie tak — ze mną, czy z ludźmi ?
|
Zadzwoniłam do przyjaciela i po baaaaardzo długiej rozmowie już wiem
To ja mam problem !
No cóż... wariatka ze mnie i tyle
Całą swoją uwagę i wszystjkie zmysły skupiam na swoich zwierzakach i zaczynam dziwaczeć.
Przestałam rozumieć ludzi, a zwierzęta czytam z łatwością.
I do tego w opewnym stopniu odizolowałam się od normalnego życia, schowałam wsród swoich kotów... ech...
Kontakty utrzymuję też tylko z takimi jak ja, więc na innych ( bardziej normalnych) ludzi reaguję nerwowo. Wariaci tak maja
|
|
Pon 9:17, 30 Lis 2015 |
|
|
naranja
Doświadczony
Dołączył: 26 Lis 2013
Posty: 1165
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Katowice
|
|
|
|
Ja też obserwuję coraz większe zastępowanie człowieka zwierzęciem i co za tym idzie stawianie mu wymagan jak człowiekowi, a kot, czy pies nigdy człowiekiem nie będzie, a gdy ktoś będzie próbował go do tego zmusić, to nawet w najlepszej wierze po prostu go unieszczęśliwi....najbardziej to widać chyba w mojej działce( ale nie tylko), czyli w felinoterapii - rodzic kupuje terapeutę dla swojego niepełnosprawnego dziecka i oczekuje, że kot będzie na 24 godzinnym etacie, a potem go rozliczymy z uzdrawiających efektów i ma pretensje do wszystkich - do hodowcy, do terapeutów( ludzkich), do kociarzy... bo kot po prostu nie wytrzymuje presji, zaczyna się , nieufnośc, unikanie dziecka, a nawet agresja...a miał być taki skuteczny!.....kot to jednak kot, dajmy mu nim pozostać i przyjmujmy do domu towarzysza, przyjaciela z przestrzenią na kocie życie, bez wymagań i oczekiwan ponad miarę, a niespodziewanie ze zdziwieniem stwierdzimy, że stał się terapeutą nie tylko dla niepełnosprawnego dziecka, ale i dla umęczonych trudami codziennej opieki nad nim rodziców
|
|
Pon 17:42, 30 Lis 2015 |
|
|
nika
Administrator
Dołączył: 14 Sie 2006
Posty: 3759
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź
|
|
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Śro 0:54, 30 Gru 2015 |
|
|
piotr500
Raczkujący
Dołączył: 27 Sty 2014
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
|
|
Super wpis, oby więcej takich na forum. Czytałem z dużym zainteresowaniem. Brawo dla obu Pań. Pozdrawiam serdecznie Piotr i czekam na kolejne Wasze tematy.
Ostatnio zmieniony przez piotr500 dnia Pią 22:10, 08 Sty 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Pią 22:10, 08 Sty 2016 |
|
|
Mi Rag
Początkujący
Dołączył: 28 Mar 2016
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Poznań
|
|
|
|
Hmm... A ja dobrych kilka razy łzy w oczach miałam... Chyba się jakaś ckliwa zrobiłam. Nie wiem czy to z tej tęsknoty do moich wyczekiwanych kociów... ? :-)
Ostatnio zmieniony przez Mi Rag dnia Śro 22:44, 06 Kwi 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Czw 0:36, 31 Mar 2016 |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|